fasolka - to możemy rękę sobie podać - ja też pedagog z wykształcenia tylko, z wyboru niepraktykujący
I cieszę sie, ze nie sama mam jakieś tam małe maniakalne fobie propedagogiczne
Ale dziewczyny - zawiodłam się dokumentnie na tych niby rozwijająco-aktywizacyjnych zajęciach
One są skonstruowane dla jakichś mało pobudliwych a wręcz anemicznych dzieci...
przynajmniej nie dla Jagi, którą jedyne co interesowało, to drabinki, kozły, przeszkody (zajęcia sie odbywają na małej sali gimnastycznej), bieganie wokół, całowanie wszystkich dzieci, tańczenie po swojemu z nimi, zaciąganie do majstrowania przy radiu itd... Nie mogłam jej w ogóle zmobilizować, żeby usiadła z nami...i posłuchałam Mozarta przy dźwiękach fletu, na którym nieumiejętnie grała pani prowadząca...jejuśśś przecież miałam Ją tam zaktywizować a nie zmuszać do siedzenia albo tańczenia przy klasyce (dla Jagi musi być albo "ups, ips", albo umcy. umcy"
). beznadzieja. więcej sie tam nie pokażemy. przy okazji - zastanawiać sie zaczęłam czy moze faktycznie jaga nie jest nadpobudliwa...tam były dzieci w jej wieku albo i młodsze, którym okładanie plecków woreczkiem wypełnionym grochem sie podobało...jaga sie zezłościła ta monotonią i powyrzucała wszystkie nasze woreczki pod ścianę
A te mamy tam....one dopiero mają przerost formy nad treścią..."nie biegaj bo sie spocisz" tam nie idź bo mokro", "tego nie ruszaj", chociaż nic by sie nie stało jakby dotknęło piłki przecież...
fasolka a Ty skąd jesteś...? bo nie zarejestrowałam...
swoją drogą..ja bym Ci medal dała
za to karmienie piersią
jestescie dla mnie z
magdzinką niewiarygodne