Hej!
No dzieje sie i u Was widzę...
ciężka noc, ciężki dzień...A o aucie szkoda gadać...Gośc wiedział, że jedziemy przez pół PL do niego...i w rozmowie twierdził, że wszystko jest ok. Po całej nocy w PKSie do Wrocka, a potem jeszcze dalej...dotarliśy. Auto na 1rzut super! już normalnie się czułam jak gość...ale oglądamy i co? tu odpryski, tam rdza, zacieki na tapicerce w tylnych drzwiach, mokre normalnie a on mówi, że widocznie się nachlapało... I mówi, że drzwi były wymieniane bo coś tam... no to mógł to przez tel powiedzieć, wcale byśmy nie jechali...nonono!!! potem jeszcze wyszło kilka spraw, na moje oko auo było walnięte...bo we wszystkich odpryskach było widać biały lakier...i nonono! wkur...na maxa telepaliśmy się z powrotem do Wrocka i czekanie na pociąg...i w domu na kąpiel...
A teraz mam dopiero wkurw...bo J miał jutro jechać ze znajomym do Hamburga, na 3-4dni do rodziców i tam poszukać auta...i co? mój wspaniały teść już zaczął smuty walić, że to nie jest ekonomia...że udało nam się zyskać na sprzedaży, a teraz 3razy tyle wydamy na podróże i szukanie auta...że skoro tak podchodzimy do interesu, to on sobie nie wyobraża jak my chcemy prowadzić firmę- czyt. mój gabinet... no więc J powiedział że wobec tego nie przyjeżdża i cześć. I mam problem...Chcę mu oddać te pierdolone pieniądze, z których dopiero co się cieszyliśmy. Sram na to...bo skoro juz się zaczyna wypominanie...to aż się boję co bęzdie dalej...A J chciał tylko móc u nich przenocować...rodzice...taaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa.........
więc dziś chyba znów nie śpię i móżdże co tu zrobić i jak to rozgryźć...ratunku...