Pierwszy: prowadziła wspaniała połozna, było lekko, gładko i "przyjemnie" jak to można tak wogóle nazwać, bo oczywiście bolało, ale ból miał swój cel i nie czułam lęku, bo wiedzialm, że w razie czego będzie miał mi kto pomóż- dziś bym to nazwała porodem kierowanym przez personel. Urodziłam slicznego synka, poczułam miłośc od pierwszego wejrzenia, zapomniałam o bólu.
Drugi: Był starch, obawa i lęk, było poczucie osamotnienia, była złość, że tak TA wspaniała chwila którą wyobrażałam sobie milony razy tak wygląda ... Były łzy, niepewność ... Ale była też nadzeja, że to wszytsko jest jak misja, że ten ból psychioczny i fizyczny którego doświadczam przybliża mnie do tej maleńkiej istoty która zamieszkała we mnie. Urodziłam moją córeczkę sama, bez ingerencji nikogo ... Całkiem inne doznania, inne prawie wszytsko ... Nie zmieniła się tylko ta sama radość, kiedy usłyszałam płacz mojego dziecka, kiedy uświadomiłam sobie, że moja maleńka jest cała i zdrowa i jest już ze mnią ...Nie zmieniało się tylko to, że pokochałam ją bezgranicznie ...
Jedno jest pewnie: teraz z perspektywy czasu wiem, że kobieta jest silna i dla swojego dziecka potrafi wsztsko znieść ... wszytsko, nawet ból i upokorzenie !!!!!!! Czasami wspomnienia wracają, ale ja już nie chce niczego rozpamiętywać, momi wszytsko staram się wybaczyć, bo nie chce w sobie tlić nieniawiści dla tych ludzi ... Wybaczam ale nie zapomnę tego nigdy...Cieszę się, że Martusia jest cała i zdrowai już tylko za mną...
Kocham Was moje dzieciąteczka! Wasza mama Malgosia!
[ Dodano: 2008-07-22, 10:52 ]
A z czego?no i nasza ulubiona 16to latka, z której bardzo się smialysmy.