Witam wieczorkiem... Sorki, ale tak mi zeszło dziś na tych urzędówkach... Do tego zebranie u synka 1,5 h... Koszmar... Duszno w sali, 31 rodziców i jedna taka, co z brzuchem się rozpychała
Osita, teraz na pasek musi być 4,75... W zasadzie niewiele się zmieniło

Młody to zdolne dziecko (jakby to usłyszał: dziecko, pod ziemię by się zapadł

), przyniósł na koniec gimnazjum 5,4

Ale zapowiedział, że jak gdzieś usłyszy, że parę z buzi puściłam, to opuszczone spodnie do kolan przez miesiąc będzie nosił

Cierpię na widok takiego ubioru i on doskonale o tym wie...

Czasem mnie bezczelnie szantażuje
Humor, jak przewidywałam, polazl sobie swoją drogą... Jestem zmęczona jak pies tym bieganiem od drzwi do drzwi... I tak wcześniej zrobiłam sobie listę, co, gdzie najpierw, po uprzednich kilku telefonach, żeby nie pętać się w tę i nazad..., no ale wiadomo, kto tak nie potrafi jak polski urzędnik i tak czegoś wymyślić, żeby Ci życie na "dzień dobry" "umilić"...? Ojjj, prędko mnie w żadnym urzędzie nie zobaczą...
Evik, słodki ten Twój mały mężczyzna
