Hej mamuśki
magda1614, mam nadzieję,że Was przyjmą do szpitala i coś poradzą na to nie jedzenie
Wielkie
za 5 miesięcy!!
NowaSejana, super,że Marcelinka wcina marcheweczkę
Inuno,
tabogucka, pociesze Was,że też ostatnio mi kg przybyło ale na szczęście znów spadają
tabogucka, ja też mam prześwity na głowie ale już widzę,że pomału włosy odrastają,bo mi takie małe kłaczki odstają
Cieszę się bardzo,bo już na prawdę myślałam,że mi wszystkie wypadną
Co do tych pitów to ja bym zadzwoniła i powiedziała,że już wysłane. Może wtedy szybciej się za to wezmą i cofną tą kwotę.
A kiedy tą pocztę odbierzesz ze starego mieszkania,bo może coś istotnego z tego urzędu przysłali ?
Robiłam w piątek to badanie moczu Martynki i nasza lekarka kazała odebrać wynik i przyjść pokazać jakiemuś lekarzowi (bez Martynki,bo przecież już była badana), który będzie przyjmował (bo po 15 jej już nie było). Powiedziała,że to ważne,bo jeśli ma białko w moczu to musi mieć podany antybiotyk,bo jakaś infekcja się rozwija.
Więc jak odebrałam wynik to poszłam do przychodni. Była taka babka u której byłam kilka dni wcześniej tak samo z wynikiem (też nasza lekarka kazała iść).
Dałam jej wynik, przeczytała notatkę z wizyty porannej i mówi,że wyniki ma lepsze niż ostatnio ale są złe,bo białko nadal obecne i ph wysokie. Zapytała jakie leki ma Martynka przepisane na katar i musiałam jej wymieniać,a ona sprawdzała czy dobrze mówię...
i jak nie wymieniłam nazwy jednego leku,bo nie pamiętam to ta do mnie mówi:"no jeszcze jeden lek, zaczyna się na F...", no myślałam,że padnę. A później pyta w jakich dawkach mam jej podawać i czy dodać do mleka, wody czy prosto do buzi... Pomyliła chyba zawód z nauczycielką... Będzie mnie babsko wypytywało tak jakbym nie dbała o dziecko i nie podawała jej leków
Powiedziałam jej,że ma wszystko w zeszycie zapisane, niech sobie przeczyta
Myślałam,że przepisze coś małej i sobie pójdę,a ta mówi: "po co Pani do mnie przyszła ? Dziecko ma lekarza prowadzącego, więc do niego trzeba było iść".
Powiedziałam,że nasza lekarka kazała przyjść z wynikiem,bo jej już po południu nie ma,a ta mówi: "Pani doktor R. przyjmuje w poniedziałek od 8 do 14, więc proszę iść do niej z wynikiem. Już Pani u mnie raz była i teraz znów Pani u mnie jest, na dodatek bez dziecka i proszę więcej tego nie robić i nie przychodzić do mnie. Proszę do mnie więcej nie przychodzić (powtórzyło to dwa razy!!!!!
)".
Myślałam,że wstanę i dam jej w gębę... To po cholerę ona tam siedzi ?? Jak mi dziecko zachoruje to co, mam czekać 3 dni,bo nie ma lekarza prowadzącego ?? Po prostu porażka. Wyszłam od niej szybciej niż weszłam trzaskając drzwiami,żeby wiedziała jaka jestem 'zadowolona' z wizyty...
Jakaś kretynka
szkoda,że nie widziałyście jak się zachowywała
W ogóle jak można tak kogoś olać i mieć gdzieś zdrowie takiego maluszka !?
Mówię Wam jaka zła byłam jak wyszłam od niej to masakra!!! Do tej pory mam nerwy na samą myśl...