Cześć, wpadłam się tylko przywitać i napisać, że żyjemy ;)
Wczorajszy dzień był ok, mama przywiozła mi rosołek, gotowane mięsko kurczaczka i pulpeciki... :) Zaraz sobie odgrzeję... nie ma jak mama...
nocka też była w miarę ok, podczas kąpania mała tylko płakała, ale potem zasnęła na 3 godz. i budziła się w nocy co dwie, ale, że ja śpię czujnie, to ona nawet nie zdąży zapłakać, a ja już ją dostawiam do cycunia i tym sposobem Zuzia nie zdąża się rozkręcić z wrzaskiem, a ja nie mam kłopotu z jej uspokajaniem.l..
pokarm mam, wczoraj w nocy miałam chyba nawał, bo piersi zrobiły się twarde jak kamienie i bolały cholernie... nie muszę mówić, że wyglądam teraz jak P. Anderson z takimi chamskimi wkładkami silikonowymi... Pan mówi na mnie "silikonowa lala"

Ale srio, mam po prostu ooogroomniaste bimbały i jak normalnie kupuję miseczki B, tak do karmienia kupiłam sobie C, a teraz ledwo zakrywają mi brodawki, więc muszę sobie jutro iść i kupić D, albo i jeszcze większe... obłęd...
cierpiałam z powodu nagromadzenia tego pokarmu, ale dzisiaj rano rozpracowałąm wreszcie ten pieprzony laktator i baaardzo mi ulżyło :)
brodwaki mam poranione do krwi, więc jak mała ssie, to ja płaczę (przysięgam) z bólu, ale zaciskam zęby i czekam aż wreszcie piersi się przystosują do takiej ciągłej eksploatacji...
Pan radzi sobie świetnie, najpierw się wszystkiego bał, ale jak przyszło co do czego, to kazał sobie pokazać jak się przewija, myje i robi wszystko dzielnie... Przynosi mi też śniadanko, podaje picie, jak karmię mała i jest bardzo pomocny :)
Pokochalam Go teraz mocniej, mam nadzieje, ze nas dziecko do siebie zbliży, a nie odwrotnie...
I jak siedzę w nocy i karmię Zuzię, patrzę na nią i za chwilę na Pana jak śpi, to rzeczywiście - jest do Niego podobna... :)
dobra, kończę, bo jestem sama w domku, Pan pojechał ze swoim tatą do W-wy po panele podłogowe, więc nie będzie go kilka godzin, muszę się tu sama ze wszystkim uporać...
Mała nakarmiona i przewinięta śpi, a ja odgrzeję sobie może jedzonko...
Trzymajcie się, Kochane, przepraszam, że Was nie doczytuję, ale same rozumiecie... moje życie stanęło na głowie, a doba nie jest liczona w godzinach tylko w karmieniach i przewijaniach, ale i tak jestem przeszczęśliwa i nieraz jak siedzą z tym małym słonkiem, to aż płaczę ze szczęscia i z niedowierzania, że naprawdę ją MAM :)
3majcie się :)
PS. JAGNA - gratuluję szybkiej fazy parcia... :) nieźle się spisałaś...
ja poród wspominam jako koszmar, ale ponieważ są tu jeszcze dwupaki, to nie będę się zagłebiać :)
