Co do mojego taty, to trochę mi przeszedł stres. Ale wiecie co, to jego tłumaczenie, ze on nie chce psuć świąt i że do stycznia niedaleko, nie uspokaja mnie.

Powiem więcej, jak dla mnie, to szczyt głupoty i tyle.

Ale to jestem ja, a ja wolałabym wiedzieć i brać byka za rogi.
U nas mikołaj ok. Amisia zadowolona, ja dostałam nowe rękawice narciarskie. A od gwiazdora mam nadzieję dostać buty do nart.
Z dobrych wieści, to poszukujemy auta. Tak więc się nie obrażę, jeśli zamiast butów dostanę nowy samochód pod choinkę. Na dzień dzisiejszy, to jeżdżę autobusem.
Oczywiście wizyta u rodziny bez lekkiej nerwówki to wizyta stracona.
Najpierw mój brat dał ciała. Pojechałam do rodziców, mama chora i pojechałam bez Amisi, ale głównie do chrześniaka. A tu chrześniaka nie ma, bo pojechał z mamą na zakupy,a głównie po prezent dla mojej Amelki. Czekam, czekam, w końcu nie mogłam czekać, więc co by mój braciszek zapamiętał, że jak umowa to umowa. Zabrałam paczkę dla Michałka i wróciłam. Mówię mojemu bratu, nie ma prezentu dla mojego dziecka, to i dla twojego. Trzy tygodnie miałeś na to, by zakupić, a tak co? Ani dziecka, ani prezentu. W zeszłym roku też żeś dał tak ciała i się głupio nie tłumacz. Głupio mu było, mi w sumie też i przepraszał. Ale już wszystko wyjaśniliśmy i jest ok. W sumie przynajmniej mu głupio było. Co innego chrzestna, która w ogóle nie dała znaku życia, zresztą to nic nowego.
Za to u teściów się dowiedziałam, ze moja szwagierka (chrzestna Amelki) jest zainteresowana wózkiem po Amelce i jednak go weźmie (łaskawie). Wszystko wiemy od teściowej. A ja na to, a co chce odkupić. A teściowa, ze jeszcze na głowę nie upadła, by płacić bratu za wózek, a nie nie zgłupiała, by wydawać po dwa tysiące. Zresztą teściowa dała na ten wózek 2500 zł.

A ja na to, że jakie 2500. Przecież mieli pulę pieniędzy i dali, a myśmy dopłacili ze swoich drugie tyle. Po za tym, to jest mój wózek i co ja z nim zrobię, to ode mnie tylko zależy. Zresztą jeśli coś szwagierka chce, to zna numer telefonu.
Ale scyzoryk mi się otworzył. No jak to tak? Przecież to że coś jest mojego M, nie znaczy, ze automatycznie jego siostry. Tak było jak byli dziećmi, ale teraz już tworzą swoje domy. A poza tym, moja siostra szykuje się na ciążę i jej chcę dać rzeczy po Amisi. Zwłaszcza, że z nią mam kontakt, a ona się interesuje Amelką. W sumie to częściej widzi ją niż chrzestna, mimo że mieszka w Niemczech, a chrzestna we Wrocławiu.
Oczywiście ciąg dalszy: pretensje, ze nas nie ma na wigilii i teściowie sami będą i oczywiście przypomnienie, ze nas nie było w zeszłym roku. A ja na to, że byliśmy w domu i ich, jeśli nie pamiętają, zapraszaliśmy do nas na wigilię. A to że nie chcieli, to już ich sprawa, nie nasza. Oczywiście mój chłop gamoń nic nie słyszy i nie widzi. Udaje, ze go nie ma. Tak więc trzepnęłam go żeby się obudził i mówię przy nich: rozmawiaj z matką, przecież Cię pyta, a obiecałeś wszystko załatwić.
Porażka, mówię wam, na całej linii. Już sobie odpuściłam i nic nie mówiłam o imieninach mojego M. Bo u niego w rodzinie to jest tak, że jednemu dziecku się na imieniny funduje samochód, drugiemu natomiast uścisk ręki. Ale co tam, co kraj to obyczaj. A ze świętami już powiedziałam mojemu M, że jak dla mnie, to on może na uszach chodzić, by godzić, a ja nie ustąpię i koniec. Tak samo, jak powiedziałam mojemu M, że będzie miał okazję zabrać nasze rzeczy po Amelce od rodziców ze strychu teraz 18., jak tam pojedzie. Ja pracuję i nie dam rady pojechać. A niech spróbuje nie wziąć, to go sama osobiście przeprowadzę.
Anitko z tą kradzieżą, to prawdziwe świństwo. Ludzie bywają naprawdę podli. Ja się boję w piwnicy trzymać rowery i ciągle mam zawalony balkon. Ale szkoda by mi było je stracić, a na nowe nie mam kasy.
Karolinko dobrze, że Amelka zakochana w rodzeństwie. Mam nadzieję, ze jej entuzjazm nie opadnie i tak będzie cały czas. Święta będziecie mieli naprawdę cudowne.
Martuuniu w bloku tak bywa. A ludzie też różne prace wykonują i mogą naprawdę być przemęczeni. Na starym mieszkaniu miałam taką sytuację, że kilka weekendów pod rząd były imprezy i każdy robił tylko raz, bo imieniny, parapetówka, andrzejki itd. Ale w sumie dla mnie jako sąsiada, to był po prostu ciąg imprez i później interweniowałam. Chociaż nie powiem bo i ja czasem zrobię coś w domu, ale to niezmiernie rzadko, bo po prostu wolę wychodzić. Nie przeszkadzam nikomu, a mnie też jest wygodniej, bo omija mnie sprzątanie, przygotowanie i mogę się na spokojnie wybawić i nie dbać o nic ani nikogo. Sama też rzadko bywam na domowych imprezach, bo nie lubię i idę jak już się nie da inaczej. Ale to wszystko rzecz gustu.
[ Dodano: 2010-12-08, 22:33 ]
Mam nowy samochód. Ford Mondeo- jestem w nim zakochana.
