Padam na pysk i widzę robaczki, a mój doktorat to mi się mieni przed oczami. Byle dotrwać do końca lutego, a potem niech się dzieje wola nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba.
W ramach narzekania na chłopów, to mój mnie tak wkurza, że nie ma rady.
![:ico_zly:](./images/smilies/xx_zly.gif)
Pomijam fakt, że dzieciak się rozchorował w najmniej odpowiednim momencie, to ten łaskawie w czwartek został z nią w domu. Wracam, a ten plackiem leży, bo też chory
![:ico_zly:](./images/smilies/xx_zly.gif)
No nie jego wina, ale jego, ze się nad sobą żali. Kazał mu wziąć leki i iść dzisiaj do lekarza po coś, co go na nogi postawi, bo ma mi pomóc. Akurat jest taki okres, w którym jest mi potrzebny, to on dalej płacz nad sobą i przecież Ci dziecko nie przeszkadza
![:ico_zly:](./images/smilies/xx_zly.gif)
Myślałam, ze zabiję, w domu syf, bo książe odpoczywa, a ty rób wszystko. Dzisiaj już lepiej. A teraz mnie jeszcze rozkłada, a czasu już niewiele.
Usypiania współczuje.
Egzaminów zdanych gratuluję.
Jeśli chodzi o doktorat, to JAniołku miałam jakieś swoje błędne wyobrażenie na temat uczelni. A skoro byłam jedynym stypendystą na językoznawstwie i do tego niby najlepszy student, to myślałam, że mam szansę na pracę na uczelni. W końcu doktorat zaproponował mi promotor jeszcze pół roku przed skończeniem magisterskich. Teraz muszę skończyć, co zaczęłam, ale naprawdę niemądre było pchanie się w to wszystko.
Co do otwierania przewodów, to nie rozumiem, co mają za problem. Przecież finansowanie się nie zmienia w żaden sposób. A jeśli studenci mają publikację, punkty z zaliczeń, egzaminy i zajęcia dydaktyczne wyrobione, to niech zaskarżą wydział. Przecież prócz regulaminu jest jeszcze ustawa. U nas bywało, ze szło na noże z władzami uczelni. Ja też miewałam spięcia, ale to o dodatkowe zajęcia i o to, ze nie chcieli mi płacić za zajęcia. Oczywiście raz nawet poszło na ostro i groziłam sądem pracy. A jednego sławnego z fizyki, to usuwali z doktoratu kilka razy i za każdym razem musieli przywracać na mocy wyroku sądu. Ale to skrajny przykład.