Iwona różyczka albo ospa to chyba jedno z najgorszych co może być, rety, bardzo Ci współczuję... ja te choroby miałam w dzieciństwie i też jedna za drugą...Nie wiem kto taką akurat lepiej znosi dziecko czy dorośli...
[ Dodano: 2008-04-17, 13:06 ]
Aga nio widzisz tak to bywa, to dobrze że chociaż masz takie możliwości by tu zaglądać
Wiecie ja też sobie znalazłam "pracę", mianowicie dzieci przychodzą do mnie na korepetycje z niemieckiego i matematyki hihi Trochę śmieszne ale zawsze jakiś grosik, siostra powiesiła (jest nauczycielką) no i powiesiła w szkole takie ogłoszenie że z checią pomogę... no i nie wiedziałam że jest tyle chętnych, takie to miłe jak dzwoni ktoś i pyta czy mam czas...czy mogę przyjsć lub czy on/ona może przyjść, no i za godzinke zawsze jakiś grosz wpadnie, nie chcę dużo brać więc jak mnie pytają ile sie należy to mówie że 10zł. Wiem że mało, ale tutaj w mojej okolicy są same wsie i wątpie czy rodzice by pozwolili do mnie przychodzić przyjeżdżać za wiekszą kwotę... niektórzy potrafią być niemili....No ale ja sie cieszę, tak dziennie to ze 3 zawsze przyjdzie i razem piszemy wypracowania, albo jakieś inne zadania no i oni są zadowoleni i ja
[ Dodano: 2008-04-17, 13:22 ]
jeszcze Wam napiszę jakie mnie wczoraj "ekscesy" napotkały...
Mąż przedwczoraj wrócił do domku wieczorem autem firmowym takim małym dostawczym (Peugeotem Partnerem) i wrócił nim prosto od elektryka-naprawiał kable czy coś tam i jak go zaparkował wieczorkiem na podwórzu tak stał cały dzień bo rankiem jechał naszym autkiem na hurtownię, a tym ja miałam potem przyjechać do teściów z Agatką. No i nie pojechałam do nich bo agatka sie po południu rozespała i tak mi sie już zbytnio nie opłacało, no i około 16:00 wrócił mój tato z pracy (on z kolei jeździ dostawczym bo jest kierowcą) i musiał tym peugeotem wjechać bliżej płotu żeby jego auto sie jeszcze zmieściło, no i ładnie go przestawił, wjechał swoim i idzie do domu i od razu wpada i krzyczy "dziewczyny szybko wode samochód się pali!!!" normalnie w taką panike wpadłyśmy, mama szybko nalewała wode w miske w łazience, ja w kuchni w garnek, no i szybko na dwór, a to się zapaliło w silniku tego peugeota, jeszcze tato nie mógł otworzyć maski z przodu tak się nagrzała, w końcu prawie ją wyrwał metalowym prętem i ugasilismy pożar,kurcze taka byłam zdenerwowana, okazało się że ten cały elektryk jakiś kabelków nie podłączył i tak sobie wisiały, namokły bo to cały dzień padało i dotknęły czegoś tam i się zrobiło zwarcie i się zapaliło, a tata mój nie zauważył tego tylko jak szedł do domu to się tak odruchowo odwrocił i patrzy a spod maski się dymi... teraz sobie pomyślmy, co by było jakby się nie odwrócił, auto mogłoby wybuchnąć, spaliło by się całe i jeszcze obok drugi i trzeci mamy w garażu, nawet dom mógł się spalić, albo zobaczcie jak ja bym jechała z Agatką do tych moich teściów nim???
kurcze mówie Wam już nigdy nie wsiade za kierownicę samochodu który wraca od razu z naprawy, mogłyśmy zginąć, do końca dnia tak mnie brzuch z nerów bolał...a dziś mąż z teściem zaciagnęli auto do elektryka i będę no nie wiem dochodzić do porozumienia...