O, ledwo weszłam a tu mnie zdjęcia atakują...
dziękuję Wam kochane...ale nie ma czego zazdrościć...film oczywiście spoko, luźna romantyczna komedia...ale raczej naszych relacji nie naprawiła i nonono strzelił kolację!!! bo wszystko już było pozamykane...a moje nieśmiałe napomykania o restauracji na mieście, co dla mnie logicznie i pewnie dla wszystkich bab...oznacza rozmowy przy alkoholu...niestety męż odebrał nielogicznie i strasznie męsko...bo logika przecież jest niemęska...więc po krótkim spacerze do drzwi nieczynnego baru i moim znów nieśmiałym pytaniu czy może usiądziemy w ogródku na piwo...jakoś przeszło bez echa i jak już się nadąsałam to on chciał chyba tylko dla świętego spokoju tam uściąść...ale mnie już nie było to potrzebne i z mega fochem i ukradkiem puszczanymi łzami, oraz stosem myśli, że ten związek już nie ma szans i że nie odejdę bo mi wstyd wróciliśmy do domu! uroczy wieczór prawda??? potem ja błyskawicznie zasiadłam do kompa a jaśnie pan leży na łóżku i czeka chyba nonono na dostawę szarych komórek!!! w nonono to mam...
powiem więc tak...Maycia farciara ma śliczne buty!!!
a
Jagodzianka huśtawkę

a Kiniulka wózek!!!
u mnie na szczęście noc była dobra, bo Hanutka nie płakała!!! jupi!!!
Gocha pies??? no superaśnie...
Massumi a czym Ty karmisz to dziecię?

i ucałowania dla Micha!!! sto lat!!!
Lady no brawa za tatowanie!!! w końcu się ojczulek doczekał!!!
a ja spier...bo późno już...trza się obmyć i położyć...a tu na duszy źle i tragedia i w ogóle to mi by się psycholog przydał, ale ja nie wierzę w uzdrawiającą moc terapeutów...na razie zabijam swe stresy żarciem, co wywołuje kolejne stresy...i w nonono to mam...życie jest tak krótkie...ale beznadziejne, więc może je sobie skrócę...

dobranoc!!!