czesc dziewczyny
nie bylo mnie tydzien a tu tyle do przeczytania
juz jestesmy osobno
mamy sliczna coreczke 3350g 58cm 10punktow i wogole super zdrowa niunie:) tak jak przewidzial lekarz zaczelam w nocy rodzic:) tzn.pare minut po polnocy dostalam skurczy co 7 minut wiec myslalam ze to juz i pojechalismy do szpitala w Nowym Dworze Mazowieckim. okazalo sie ze mam tylko 3 palce wiec kazali chodzic i czekac,wiec chodzilam i chodzilam...nocna zmiana zeszla o 7 rano a ja dalej chodilam,wykrecalo mnie ale nic. wkoncu polozna ktora przyszla na ranna zmaine podlaczyla mnie pod oksytocyne o 9.00 i sie zaczelo...skurcze coraz bardziej bolesne,ale dalej nic.o 10.55 wkoncu odeszly mi wody pojawily sie skurcze parte ale zabraniali mi przec,wkoncu o 11.35 pozwolono mi na ten "luksus" i o 11.45 urodzila sie Zuzia. niestety nie obeszlo sie bez nacinania..sam porod,te ostatnie 10 min choc najbardziej bolesne wspominam najmilej,pewnie dlatego ze wkoncu zobaczylam i poczulam na brzuchu moja malutka istotke.Najgorsze to kilkugodzinne czekanie na pelne rozwarcie. generalnie jestem zadowolona i nie zamienilabym sie na cesarke.troche mialam problem ze szwami,ale juz mi je zdjeli i jakos do siebie doszlam. choc wtedy bylam zdruzgotana intensywnoscia bolu to teraz jednak zdecydowalabym sie jeszcze raz rodzic,bo naprawde warto sie pomeczyc dla tej chwilizobaczenia malenstwa,pierwszego dotyku,karmienia...
pozdrawiam was serdecznie i lece bo moj glodomorek sie budzi