: 22 cze 2007, 14:12
ja miałam szpitalną lewatywę. Tak jak pisze Małgorzatka, wypięłam się na boczku, rurka w pupę i po sprawie. Potem zajęłam kibelek na pół godziny. Dwa podejścia do niego robiłam. Niestety nie uchroniło mnie to przed niespodzianką w trakcie porodu. Ale pocieszam się ze nie ja jedna. Dla wyrównania zrobiłam też na łóżko siusiu, bo nie pozwolili mi do łazienki iść i ochlapałam całą położną krwią przy nacinaniu krocza. Bo coś jej nie tak poszło i fontanna krwi na nią poleciała.