Małgorzatka coś wyczuwam w Twoim tonie jakieś rozżalenie na rasę męską
Kochana, bardzo dobrze wyczuwasz- niestety
! Dobrze, że to nie dotyczy mojego męża- dlatego zawsze sobie myślę, że moje modlitwy do Św. Józefa o wybór odpowiedniego partnera przyniosły efekt no i później o wybór dobrego męża też
A było to przed poznaniem męża ... Spotykałam się z pewnym chłopakiem, niedużo starszym od siebie, myślałam, że to TEN ale wiedziałam już, że sprawy życia intymnego powierzę tylko swojemu mężowi i otwarcie mu o tym mówiłam. On twierdził, że rozumie, ale nie rozumiał, kpił ze mnie, z tego w co wierze, nie potrafił pogodzić się z tym, że "stawiam opór" w tych sprawach, że nie pozwalam mu na zbytnie poufałości. Ciągle i uparcie przystawałm przy swoim, że siebie ofiaruję tylko mężowi w noc poślubną. Razu pewnego przyszedł do mnie, mówił pieknie o swojej miłości do mnie
po czym stwierdził, że jeśli teraz tego nie zrobimy to sobie pójdzie. No to powiedziałam, idź ...Droga wolna, nic nas na szczęście nie łączy poza paroma pocałunkami i trzymaniem się za ręce. Ja nie jestem Tobie nic winna ani Ty mnie. Każdy ma prawo odejść. Owszem odszedł, ale zanim to zrobił, poczułam na sobie smak męskiej dłoni, zły dotyk męskiej dłoni niestety. Dobrze, że skończyło się to tak, jak skończyło...
No i niestety to nie koniec smutnych historii ...tyle, że ta jest bardziej okrutna i chyba bardziej zasługuje na pomstę ... ale prawo nie chroni tak jak powinno, przynajmniej nie w moim rodzinnym mieście. To było w szkole podstawowej, kiedy spadają żołędzie i zbiera się je na ludziki na zajęcia. Postanowiłam z przyjaciółką zajechac do pobliskiego lasu nas Wisłą zwanego potocznie "Kolejówą" na ludziki żeby dostać piątkę- cóż za zrządzenie losu, okrutne ale prawdziwe. Wtedy pilnował mnie tata a mama była w pracy. Zawsze meldowałam rodzicom, że wychodzę, z kim wychodzę i kiedy wrócę ale wiedziałam, że nie pochwalają oddalania się od domu więc tego dnia nikomu nie powiedziałam gdzie się wybieramy. Po prostu jako małe dziewczynki wsiadłyśmy na swoje składaki i pojechałyśmy. I tak zbierałyśmy sobie te żołędzie w najlepsze kiedy podszedł do nas jakiś pan. Nawet głowy nie podniosłam, zbierałam dalej i z nim rozmawiałyśmy. Pytał czy jestśmy same- znacie odpowiedź zapewne, pytał czy się boimy- odpowiedziałyśmy, że nie i wtedy podniosłam głowę i to co cobaczyłam było dla mnie straszne. Nad nami stał pan, nie miał ani spodni, ani majtek. Był nagi jak go Pan Bóg stworzył. Bawił się swoim przyrodzeniem i pytał czy też chcemy, czy widziałyśmy coś takiego. Ja nie widziałam i to był dla mnie szok, horror. Nie wiedziałyśmy co zrobić i stałyśmy tak jak stałyśmy bojąc się potwornie a ten świnia bezkarnie wziął nasze rączki i ....
Uciekłyśmy płacząc przeraźliwie, ale nie dlatego że bałyśmy się tego typa tylko dlatego, że ...zostawiłyśmy tam swoje rowerki i rodzice się będą gniewać, że zgubiłyśmy ...Smutne co ... ale tak właśnie myśli małe dziecko. Biegłyśmy tak i biegłyśmy i przyrzekłyśmy sobie, że nikomu się do tego nie przyznamy. Ale byłyśmy tak roztrzęsione, że przechodząca obok nas starsza pani zapytała co się stało i wtedy wszytsko powiedziałyśmy jak na spowiedzi, ale wymogliśmy na niej obietnice, że nikomu nie powie- taka tajemnica
.Pokazałyśmy gdzie są nasze rowerki i poszła po męża i on je przyprowadził. Długo rozmawali, coś między sobą szeptali w końcu przyszli. Obiecali, że nie powiedzą ale poprosili o nasz nazwiska i adresy. Podałyśmy i wystaszone ale szczęśliwe z odzyskania sprzętu pojechałyśmy do domów. Tata mnie już szukał ale w porę się jeszcze zjawiłam więc nie miałam afery, zapytał gdzie byłam, skłamałam. Zapytał jeszcze czy coś się stało bo płakałam a ja powiedział, że nic tylko pokłóciłam sie o lalkę z Asią. Poszłam się bawić i bawiła bym się chyba tak do końca swojego życia gdyby nie szloch mojej mamy i ten dziwny wyraz mojego taty, który kazał mi natychmiast iśc do domu. Kiedy weszłam do domu rodzice mojej koleżanki już tam byli, jej mama płakała, tata żywo gestykulował z moim tatą. Joasia stała w mojej kuchni pod ścianą, mnie tez tam postawili. Powiedzieli, że było tu takie a takie małżeństwo i wiedzą o wszytstkim- tak oto nasza straszna tajemnica ujrzała światło dziennie. Kazali nam wszytsko mówić i pytali tysiące razy czy to prawda. Później pojechali na komistariat, zgłosić przestępstwo. Pamiętam jak dziś przesłuchania, zbieranie rysopisów, niecierpliwy ton policjantów przesłuchujących dziecko. Bałam się ale mówiłam wszytsko, calą prawdę kilkanaście razy. Od tego czasu mam koszmarne sny, tej nocy padał deszcz i stukał w paraper i za każdym razem kiedy słysze taki odgłos strasznie się boję choć minęło już ponad 10 lat od tego wydarzenia. Jego nie złapali, sprawę umorzyli ... Ale wiecie co jest najsmutniejsze? Że ja go spotykam kilka razy w miesiącu, patrzy na mnie i się śmieje. Ma rodzinę, pracuje w naszej podstawówce jako woźny, dorabia jako kierowca śmieciary która wywozi śmiecy z naszej dzielnicy, wie gdzie mieszkam ... I jak tu nie być rozżalinym?
Tylko mój mąż wie co odczuwam...i dlatego uważam, że seks nie powinien być na pierwszym miejscu nigdy!