w tą stronę nie było czasu żeby nawet pomyśleć o spotkaniu, ale w drugą stronę, czyli w przyszłą niedzielę może by się udało
dam Tobie jeszcze znać, bo w niedzielę chyba babcia P ma urodziny, ale ja niebardzo mam ochotę jechać i wolałabym spotkać się z Wami
Wczoraj miałam ochotę krzywdę zrobić jednej pani "doktor" piszę w cudzysłowiu, bo aż żal ją tak nazywać. Jak odebrałam Zosię ze żłobka, to zauważyłam guza u niej na czole, trochę jej to spuchło i pod palcem wyczuwałam wgłębienie. Przestraszyłam się, że ma pękniętą kość

Okazało się ,że w żłobku uderzyła głową w ślizgawkę. Poszłam więc do naszej przychodni, bo ta jest najbliżej. W rejestracji powiedziały, że mam się zapytać lekarki czy mi przyjmie dziecko, a ona powiedziała, że juz miała tylu pacjentów, że nie ma szans. Mówię jej co się stało, a ta dalej, że nie przyjmie i że mam jechać do przychodni, która ma dyżur popołudniowy i nocny. Była 17-ta, a tam przyjmują od 18-ej. Oczywiście babsztyl nadal nei chciał ZOsi zbadać. Zarządałam ,że ma mi dać na piśmie, że nie przyjmie dziecka, powiedziała, że nie da i nie dała. Potem powiedziała, że mam jechać na ostry dyżur, bo oni nie mają rentgena (przychodnia przy szpitalu z każdym sprzętem). Pytam się wiec w którym szpitalu jest ostry dyżur neurologiczny, a ona: niech sobie pani sprawdzi. TYm przegięła, wygarnęłam jej wszystko co mi na sercu leżało. Pojechałam z małą do prywatnej przychodni, gdzie mam wykupiony pakiet. Dostać się tam do pediatry nie jest łatwo, bo są dobrzy i mnóstwo ludzi tam chodzi, a jednak lekarka stamtąd przyjęła Zosię bez kolejki, zbadała pod każdym kątem i nei robiła problemu. Powiedziała gdzie w razie problemów mam jechać na ostry dyżur, podała namiary i naprawdę zajęła się małą jak należy. Naszą państwową służbę zdrowia powinni zrównać z ziemią. Dziś piszę skargę do NFZ. Nie zostawię tak tego. Nie daj Boze coś by się stało z Zosią, to później taka zołza mówiłaby, że to moja wina. Dzis opieprzyłam panie w żłobku, że mi nic nie powiedziały o tym uderzeniu...oczywiście żadna nic nie widziała.Ech... i jeszcz P pojechał do Gliwic załatwiać wszystko z tą pracą i zostałam bez auta

Świetny początek tygodnia.
[ Dodano: 25-07-2012, 08:20 ]
Ale tu chodzi tylko o pracę? Bo chyba nie. Faceci czasem myślą płytko
chyba nie tylko, nazbierało się trochę tego. Po prostu odkąd Zosia jest na świecie, to widzę, że na P liczyć nie mogę. Wszystko jest na mojej głowie, jego interesuje tylko komputer lub tv. Coś w tym jest, że przyjście dziecka ma wpływ na zwiazek - albo go umacnia albo wręcz przeciwnie. Cieszę się ,ze mam tą moją córunię, bo mam dla kogo żyć i jestem szczęśliwa, że jest na świecie. P ciągle jak kawaler, ale chyba miał taki wzorzec w domu. Jego ojciec też ma dziwne podejście do życia. Ostatnio moja teściowa zaczęła jeździć na rowerze i przygotowuje obiad wcześniej i teściu jak przyjeżdża z pracy, to ma sobie tylko podgrzać i już ma pretensje: że odkąd jest rower, to nie ma w domu normalności, bo ona powinna czekać na niego z cieplutkim obiadem, a nie żeby on miał sobie przygrzać

Mój P dokłądnie taki sam, ja przychodzę z pracy, odbieram dziecko ze żłobka i mam ugotować obiad, zająć się małą i jeszcze mu pod nos talerz podstawić, a król przed komputerem
Przez te 8 lat jak jesteśmy razem, to może 1-2 usłyszałam komplement, a tak ciągłe pretensje, nic mu nie pasuje. Mieszkamy ze sobą od 6 lat, a ja ciągle nie czuję się w tym mieszkaniu jak u siebie, nie mogę tu znaleźć swojego miejsca, czuję się obco. Jak jadę do mamy, to od razu jest inaczej. Teraz nie było prawie 3 dni, wczoraj wrócił i już mam nerwa

Za tydzień wyjeżdża na dłuzej, a ja nie mogę się doczekać, więc nie wiem czy jest szansa dla naszego zwiazku...może rozłąka nam pomoże, a może nie...
[ Dodano: 31-07-2012, 13:47 ]
dziś u mnie dzień pożegnań

Zosia żegna się ze żłobkiem, ja na prawie 3 tygodnie z pracą, a P z nami...już pojechał na razie na miesiąc, ale zobaczymy się chyba w połowie sierpnia, potem wyjeżdża do Włoch na 1,5 miesiaca, będzie w Polsce jakieś 2-3 miesiace i następny wyjazd na 5-6 miesięcy...jakoś kiepsko to widzę...
Wczoraj zaczęłam sobie przypominać po 4 latach przerwy jak się prowadzi auto

niby nie jest tragicznie, ale do centrum boję się wyjechać

Chyba wykupię sobie kilka lekcji
