witam
szkoda gadać
rano było juz wiadomo że mamie beda to robić jutro,juz jej powiedzieli że napewno
dowiedziała sie jak to bedzie robione i mówiła że nie trzeba przy niej być,a na drugi dzien ją do domu prawdopodobnie puszczą
porozmawiala z ludźmi w spzitalu którzy to mieli i jakoś tak nastawiła sie dosć pozytywnie,bo mówili że to nic strasznego
pojechalismy do niej
i tuż przed odjazdem przyszedł jej lekarz i mówi,że nie bedą jej tego narazie w ogóle robić bo tak ustalili na konsylium,głownie to ordynator ,ze najpeirw zrobia jej cos podobnego do bronchoskopii tzn przez gardło ale nie wie kiedy bo cos tam jest zepsute czy duża kolejka,juz sama nie wiem
mama sie załamała znowu
posżłyśmy do tego lekarza i on mówi że sam jest zirytowany ,że juz miał ja przygotowywać do zabiegu,zabrał sie za przeglądanie papierów,miał przyjsć anastezjolog z nią porozmawiać,a tu ordynator zarzadził tak i on nie ma nic do gadania
z tej metody często zdarza sie że wyniki nie są wiarygodne,
i teraz tak
bedzie znowu czekac na to badanie a potem znowu na wyniki
niech nie pokaże znowu nic to znowu bedzie czekać na nastepne badanie,to co mogłaby mieć już teraz zrobione i na te wyniki znowu 2-3 tyg,to co? znowu mamy mieć z półtora miesiąca w plecy co oni wyprawiaja to sie w głowie nie miesci
może uda nam sie załatwic szpital w Gliwicach to zabieramy mamę tam,bo nie ma na co czekać
mówił dizs też że podejrzewaja proces onkologiczny w organiźmie czyli wiadomo co i że wyglada na to że guz w płucach nacieka na reszte płuca co onz że jest złosliwy
jutro powiedział z eporozmawia z ordynatorem,ze na tą broncho czekać trzeba to moze szanowny doktorek zmieni znowu zdanie tato rano jedzie tam z siostra i mówił że pojdzie do ordynatora zapytać czy w końcu zamierzają cos robić
oni mi psychicznie mamę wykańczają
[ Dodano: 2008-09-25, 21:03 ]
oni tą bronchoskopie mogli robic od razu jak ja przyjeli a nie po 2 tyg bezczynnego leżenia tam
niech to szlag jestem wściekła i smutna i nie wiem co jescze,ja zwariuje,mam juz dość