A my nareszcie po chrzcinach, ufff
To było ciężkie przeżycie głownie ze względu a trzyletnią bratanicę męża. Pół chaty zdemolowane, ściany upaprane czekoladą, powyparzane butelki Kubusia walające się po podłodze, porwane albumy ze zdjęciami itd i ciągły wrzask. Rodzice oczywiście tylko do nas mieli pretensję że nie rozumiemy że to małe dziecko i "jeszcze nie wie, że czegoś nie wolno"
normalnie szok. Nie zareagowali nawet wtedy jak nabiła Kubulkowi guza
No ale cóż, odbyło się. Kubuś był niesamowicie dzielny. Nawet nie zapłakał jak mu ksiądz główkę wodą polewał. I przyjęcia na 30 osób też dzielnie zniósł. Po trochu będę Was raczyć fotkami.
A i muszę się Wam pochwalić, że porzuciliśmy dziś butelkę!! I bez najmniejszego problemu. Kubuś jakby wiedział, że to dziś ten dzień. Od kilku dni jak był godny a ja go brałam na ręce to odwracał sie w stronę pokoju, jakby szukał butelki, a dziś rano jak go wyjęłam z łóżeczka natychmiast zaczął szukać piersi
A co do funduszu to my też Kubusiowi założyliśmy jeszcze przed jego narodzeniem. Agresywny fundusz w Generali. Co miesiąc 30zł z pensji jest inwestowane w akcje.