Strona 241 z 279

: 24 maja 2009, 22:18
autor: Yvone
Oj dziewczyny, wcale nie jest nic lekkiego, tylko po prostu strasznie. Okazało się, że to zatorowość tętnicy płucnej, ale nie tylko tętnicy, bo u niej wyglądają te naczynia dramatycznie, jak określił lekarz. Dają leki- Keparynę chyba i czekają. Najgorzej, że te zatory muszą się rozpuścić, a nie oderwać, bo jak się oderwie, to może polecieć do serca albo mózgu i po prostu koniec. Najgorsze, że w każdej chwili może odejść. Trudno pisać.
Wczoraj już było lepie, a dzisiaj atak miała i po prostu brak słów. Wpuścili tylko mojego M na 5 minut, ja poleciałam do lekarza porozmawiać, to potem z lekarzem weszłam na pięć minut. Wyglądała fatalnie. Najgorzej, że w trakcie rozmowy, wyszło, że nie przyznała się w wywiadzie rodzinnym, że sobie poprawiała drożność żył. Dopiero przy mnie powiedziała co brała i jeszcze mówi do mnie, że z niej to żadnego pożytku już nie ma. Myślałam, że się rozryczę, ale dałam radę. Otarłam ją mokrym ręcznikiem i mówię, bo to wszystko chwila, żeby niczego nie wywinęła, bo wszyscy ją kochamy i czekamy w domu. I poszłam, ale serce się kraja. Mojemu ręce latały. A w domu teściu po zawale i jak im powiedzieć. Powiedzieliśmy, że coś się oderwało i miała atak, ale już jest dobrze i tyle i że już stabilna, śpi i że nie wpuszczą ich teraz. Nie wpuścili. Czekali pod drzwiami dwie godziny. Najgorszemu wrogowi nie życzę takich przeżyć, bo naprawdę cierpi.
Najgorsze jest to czekanie, bo nie wiesz, co wyczekasz. W każdym bądź razie gorzej już być nie może, a jak będzie, to nawet myśleć nie chcę. Jeszcze teściu o lekach zapomniał.
Wiecie, teściowa, no nie mama, ale tak to przeżywam. A jeszcze ten egzamin i mój musi rzeczy do pracy zrobić. Umówiłam się ze szwagierką, że w środę z rana będziemy lub we wtorek wieczorem. Ale tu siedzimy jak na szpilkach, a mówi lekarz, że tak czekać na poprawę to można i tydzień i dwa. Mam nadzieję, że będzie dobrze, bo jak na razie, to tylko nadzieję możemy mieć.

: 25 maja 2009, 11:14
autor: wisienka24
Yvone, :ico_pocieszyciel: :ico_pocieszyciel: :ico_pocieszyciel: :ico_pocieszyciel: Życzę wytrwałości i dla teściowej zdrowia. Łatwo nie jest, ale musisz byc twarda i wspierac swojego męża. Mam nadzieje,ze bedzie dobrze.

: 25 maja 2009, 16:12
autor: sylwia77
Ela trzymam kciuki. Życzę zdrowia dla teściowej.

My byliśmy na weekend u rodzinki pod Krakowem. Strasznie w sobotę wiało, ale wyjazd się udał. Patrykowi nic więcej do szczęscia nie trzeba jak poganiać za kurami i pojeździć traktorem i wrzucać kamyki do strumyka górskiego.

Straszną nam histerię zrobił w samochodzie w jedną i drugą stronę. Po 15 minutach krzyku nie wytrzymałam, zatrzymaliśmy sie i mąż go wziął na chwilę ale to nic nie dało bo jak tylko ruszyliśmy to znowu krzyk. I tak płakał przez godzinę, dopiero jak się zmęczył to zasnął na chwilę. Wczoraj jak wracaliśmy znowu było to samo. Ale tym razem nie uległam i znowu płakał przez godzinę. Nic nie pomagało, tłumaczenie, głaskanie.

Wasze dzieci też tak robią? Nie wiem jak on nam przejedzie te 1000 km za miesiąc. Czuję że będzie dramat.

U mojej siostry w domu bakterie się rozprzestrzeniają w dalszym ciągu. Już cała czwórka jest na antybiotyku. Pierwszy raz coś takiego widzę. Lekarze nie wiedzą co jest tylko jest jakiś tam wynik podwyższony (badanie krwi). Gorączka przy tym 40 stopni, zatkany nos, uszy, ból gardła i zapalenie spojówek. Coś strasznego, tak ich dopadło nie wiadomo co. Mają kwarantanne i nie można do nich chodzić.

: 25 maja 2009, 16:38
autor: martuunia1
Yvone badzo mi przykro że stan teściowej taki poważny.Trzeba byc dobrej myśli!!!Trzymam mocno kciuki!!!!!

Sylwia Nel nie robi takich akcji,raz zrobiła i jak przez 15 minut nic nie pomagalo to zignorowalismy ja i od tego czasu juz tak nie robi...Biedne te dzieciaczki, że tak chorują...

A ja wlasnie z zajec wrocilam i taka glodna jestem a obiadek za 15minut.... :ico_olaboga: U nas wszytsko bardzo dobrze...

: 25 maja 2009, 21:33
autor: Janiolek
Yvone, ciężko pocieszać w takiej sytuacji...mam nadzieje, że wszystko będzie dobrze. sylwia77, Lence ze 2 razy sie tak zdarzylo jak jechalysmy gdzies, zazwyczaj jak jedziemy to spi.
oj a ja jestem zmeczona, bo caly dzien w drodze - u ciotki, bo nie wzielam wczoraj rzeczy, u babci bo nie dalam recepty, a przyniosla nam mleko dla Lenki, potem ze wszystkimi gratami pociagiem do domu. A było tego sporo - torba, łóżeczko, siatka z żarciem, mała torba Marka, Lenka w chuście i leżak - spod Częstochowy targany żebym miała gdzie spać w szpitalu :-D kocyk wyprałam - u babci :ico_oczko: więc możemy się zbierać. Pralka mamy już się od jakiegoś czasu trzaskała przy wirowaniu chyba kompensator, albo naciągacz w końcu strzeliło i zleciał pasek - a naciągacz to będzie jutro jak przyjdzie facet ją naprawić :-D tymczasem zmykam bo jutro mam zaliczenie - chociaż jeden przedmiot przed wrześniem będę mieć z głowy.

: 26 maja 2009, 09:34
autor: Yvone
Idę na egzamin. Normalnie jak na ścięcie. Nie mam pojęcia czy zdam. Pierwszy raz nie jestem rzetelnie przygotowana, ale spróbuję, jak nie wyjdzie, to będę się martwić później. W sumie to nie jest teraz ważne.
Teściowa już może mówić, ale nada czekamy. Najgorszy ten tydzień. Jak bym chciała, żeby się skończył. Dzisiaj jedziemy do teścia.

: 26 maja 2009, 13:09
autor: 79anita
Witajcie:) Wszystkiego najlepszego kochane mamusie :-D
Yvon powodzenia na egzaminie tzrymam kciuki... co do tesciowej napewno wszytsko sie pouklada ale straszne to co piszesz ale zawsze o swoje zdrowie sie najmniej dba... zycze wam aby ten tydzien sie szybko skonczyl oczywiscie dobrze...
Sylwia co do siostry to niech zrobi wymaz z nosa kolezanki syn tez mial takie objawy zrobili wymaz i wyszly jakies bakterie podobno dzieci sie od siebie tym dziadostwem zarazaja... nas na szczescie ominelo a bawili sie chlopaki raze.
Janiolku powodzenia na egzaminie a co do pralki to zawsze sie te zlosliwe urzadzenia psuja gdy nie trzeba... Nam znowu auto sie zrobalo znowu kasa poszla na tego rzęcha...
Martunia dobrze ze chociaz was pech omija... ty tryskasz zawsze optymizmem tego zreszta ci troche zazdroszcze :ico_oczko:
a u nas dzisiaj piekna pogoda ja na dzien mamy kupilam sobie kiecke wiec humorek ok :ico_oczko: na dzien dziecka chcemy jechac do zoo do Czech zobaczymy czy pogoda w wekend dopisze bo podobno jakies zalamanie pogody ma byc od jutra. wczoraj sadzilam z Kacprem kwiaty na balkonie ale narobil mi sajgonu ale jakie bylo szczescie ze mozna tak bezkarnie grzebac w ziemi...

: 26 maja 2009, 18:49
autor: Janiolek
alez jestem zła...Facet powiedział mi że będzie od 11.30 - przynajmniej ja tak zrozumialam, powtorzylam nawet godzine i przyszlam dzis o 11.40. Okazalo sie ze mial dyzur 9.45 do 11.15 wiec nonono...w czwartek po zajeciach - niby dobrze bo srednio szla mi nauka, ale w tym samym czasie musze byc na dyzurze u innej babki. No nic jakos sie rozdwoje czy cos :ico_oczko: bylam taka zla ze zrobilam sobie prezent na dzien matki - amarantowa bluzke koszulowa z krotkim rekawem od dorothy perkins za 6 zł :-D

[ Dodano: 2009-05-26, 19:58 ]
Ania jak będziesz proszę napisz mi troszeczkę jak wygląda opieka po operacji, a nawet wyjściu ze szpitala - jest jakoś bardzo specjalna? I mam pytanie natury estetycznej - jak wygląda sprawa blizny? myślisz, że można to smarować jakąś maścią? Może to głupie, że martwie się o taką pierdołę, ale wiem, że wszystko będzie OK, a mogę Lence oszczędzić problemu z wyglądem na przyszłość.
A poza tym to slabo mi na samą myśl, że muszę tam iść...

: 27 maja 2009, 09:41
autor: wisienka24
To widzę, że nie jestem sama w kwestii kupowania sobie prezentu z okazji dnia matki :-D Ja zafundowałam sobie dwie pary butów od Ryłko. Śliczne są :ico_oczko:

Yvone, trzymałam kciuki za egzamin, a teraz trzymam za pomyślny tydzień. Oby wszystko ułożyło się jak najlepiej.

Janiolek, pralka, jak każda rzecz natury martwej, ma złośliwą naturę. :ico_noniewiem: Ale bluzeczka poprawiła Ci humorek, więc nie jest źle. Powodzenia w rozdwojeniu. :ico_oczko: Na pewno będzie dobrze.

79anita, fajny pomysł z pójściem do Zoo, ale pewnie będą tłumy :ico_szoking: My pewnie się wybierzemy dopiero po remoncie, który trochę niestety zwolnił tempo :ico_zly: Trudno.

No własnie, remont się wlecze, w pracy nuda i znowu mnie ciągnie, żeby coś porobic... Więc przekonałam Ryśka i pójdę na swoje wymarzone studia. Teraz ślęczę nad projektami na rozmowę kwalifikacyjną :-D Jestem podekscytowana i troszkę się boję czy dam sobie radę. Mam nadzieje, że czegoś tam sie nauczyłam w tych Stanach i uda mi się dostac :-)

Szymek dziś budził się kilka razy z płaczem. Chyba coś mu sie śniło, bo za każdym razem wtulał się w nas i nie chciał puścic. Jakby się bał. :ico_noniewiem: Mam nadzieje ze to się nie powtórzy, bo szkoda Maluszka.

[ Dodano: 2009-05-28, 10:42 ]
Ojoj, a co tu taka cisza???

: 28 maja 2009, 12:47
autor: Yvone
egzamin zaliczony i to na pięć. Tak więc jedno z głowy. Powiem wam szczerze, że jeszcze tak ciężkiego egzaminu nie miałam. Raz nie bardzo miałam głowę do niego, a dwa pytanie były bardzo szczegółowe i ciężkie. Też ja byłam rozbita i jakoś tak musiałam sobie tłumaczyć pytania na swoje. W innej sytuacji odpowiadałabym lepiej i wdała się w jakąś dyskusję, a tak myślałam tylko o końcu.
Co do teściowej. To już jest lepiej. Normalnie mówi i nawet pozwolono jej stanąć koło łóżka. Ale co do tej zakrzepicy, to ja nie wiem, bo to jednak nie jest wyleczalne. Musi uważać na siebie. Zresztą doszłam do wniosku, że nie potrzebnie tak się w to wszystko zaangażowałam, bo w końcu to nie jest moja rodzina, tylko powinowaci.
Wczoraj też mi było trochę przykro, bo się dowiedziałam, że zdenerwowałam lekarza :ico_szoking: i przez to nic nie powiedział teściowi i szwagierce. :ico_szoking: A zdziwiłam się tym bardziej, że rozmawiałam z nim w niedzielę pół godziny i sama pani doktor zaproponowała, że możemy wejść do teściowej. Do tego naprawdę z każdą chwilą w rozmowie stawała się sympatyczniejsza i przy całej sytuacji, bardzo cierpliwa. Kontakt miałam z nią naprawdę dobry i co najśmieszniejsze to nie od niej, ale od teściowej się tego dowiedziałam. Potem się dowiedziałam, że podawałam się za córkę :ico_szoking: Czego w ogóle sobie nie przypominam, bo nie miało to miejsca. I że w ogóle jak lekarz mówi do teściowej, że córka coś mówiła, to teściowa do niego z buzią, że jaka córka, ona ma jedną i to ta, co tu stoi i że w takim razie z kim lekarze rozmawiają. :ico_szoking: Były o to pretensje.
Najlepsze było jednak to, że wujki (brat teściowej z żoną) przyjdą później, bo chcą mnie uniknąć i uniknąć, jak to określili "rozróby" :ico_szoking:
Dużo rzeczy jak na jedną wizytę. Koniec końców dałam sobie spokój z tłumaczeniem, bo chyba nie warto :ico_szoking:
Tak czy siak, trochę przykro, zwłaszcza, że byłam jedyną osoba, z którą lekarz porozmawiał i której wszystko powiedział i żeby było śmiesznie, w momencie po reanimacji, to ja byłam przy teściowej. Teściu i szwagierka do tej pory nie wiedzą, że ona była reanimowana i że była na granicy. Ech, szkoda gadać. Przykro trochę, ale przeżyję.
Mój M zabronił mi się udzielać. Powiedział, że jeśli chcę ugotować obiad dla teścia i szwagierki, to tak jak w domu i nic więcej. Powiedział, że żadnych zakupów, żadnych obiadów (cały tydzień podawałam z Wrocławia) i nawet mam się nie ważyć sprzątać czy cokolwiek robić w domu jego rodziców. Jest jego siostra, to niech się ona zajmuje wszystkim. Tak jakoś to nie tak.
A mnie w sumie to obojętne.