anetkajur pisze:kilolek, a Ty się nie smuć z powodu męża może rzeczywiście musiał odragować, może się wystarszył że za nie dlugo skończy mu sie wychodzenie że będzie miał małego człowieczka w domu...nie chce go tłumaczyć bo oczywiście teraz to Ty jestes z Kubusiem najważniejsza tylko tak może jakos łagodniej na to wszystko popatrzysz. Ostatnio mieliście duzo stresu z tym całym ocieplaniem. sama mowiłas że ciagnął dwie prace i był bardzo zmęczony a teraz znowu musi do tego wracać.
Ehh tylko to on mnie przez trzy lata namawiała na dziecko, a ja chciałam poczekać. Mógł o tym wcześniej pomyśleć. A jak z kolei ja przez pól roku pracowałam na 2 etaty a on siedział w domu (praca go męczyła i złożył wypowiedzenie a nowej nie mógł znaleźć) to ja się nie włóczyłam po barach żeby odreagować
Wydaje mi się, że niektórych facetów nie da się wychować. Albo się trafi na takiego co w lot wszystko kuma i chętny do pomocy albo klapa. Mój od miesiąca wiesza Kubusiowi półeczki. Jak nie powiesi do soboty to poproszę teścia - ostentacyjnie na męża imieninach! A niech ma nauczkę!
Mocno skruszony wczoraj wrócił do domu (o23,30!) i przyznaję w stanie dużo lepszym niż się spodziewałam, ale i tak jestem zła, bo co by było gdybym wczoraj zaczęła rodzić?! Przepraszał mnie, całował po stopach
a ja nieugięta
W końcu poszedł spać na kanapę żeby nas z Kubusiem przez przypadek nie skopać. Bo mój mąż niestety jak wypije to ma takie tendencje: kopie i rozpycha się niemiłosiernie - kilka razy udało mu się zrzucić mnie z łóżka
Rano bez słowa wyszłam na zakupy i przyznam, że to był błąd!!!! Już w nocy coś mnie dziwie budziło co chwila jakby skurcze, ale nie byłam pewna czy mi się nie śniło i zbyt zaspana żeby patrzeć na zegarek. Poszłam sobie na targ - a to kawał drogi. Już kawałek od domu skurcz! Ale ok, mówię przypadek, idę dalej. I kurcze tak równo co 30 min! Szłam normalnie noga za nogą, tempo spacerowe, staruszki o lasce mnie wyprzedzały,a mnie wszystko rwie, ciągnie i te skurcze. W domu położyłam się w wannie (a właściwie w brodziku, bo mam duży) ale nic nie pomagało. Przeleżałam tak 45 min. Dopiero jak wlazłam do łóżka, przytuliłam się do męża i rozpłakałam to mi trochę przeszło
Przynajmniej skurczy już nie mam. Ale przeleżałam resztę dnia pod kołdrą. Z tego wszystkiego zapomniałam, ze się na niego gniewam
W sumie cieszę się teraz że został dziś w domu, bo sama bym się chyba bała. Myślałam, że dziś urodzę.