czesc dziewczyny...
cos mi sie schrzanilo i mi powiadomienia o nowych postach na poczte nie przychodza...
widze, ze nowej sejany nadal nie ma??
ja od 7.01 mam normalny telefon i internet, bo sami wszystko zalatwilismy...
generalnie to od czwartku mialam gosci, bo kuby ojciec z bratem i jego dziewczyna przylecieli do nas z okazji urodzin gabriela-nic, ze nawet nei wiedzieli kiedy ma urodziny
naoralam sie jak glupia z tym moim bolacym kregoslupem, napatrzylam sie i nasluchalam, az mi sie odechcialo do polski wracac... tutaj przynajmniej moj maz jest normalny, bo przy tych ludziach glupieje jak malolat... odkryli mi stygnaca mase do ciasta, bo stala na balkonie, korzuch sie zebral podeszla woda, zwarzyla sie, nie mialam jak torta przybrac, a sklepy u nas w niedziele zamkniete, siedzialam i ryczalam w koncu ich wygonilam z domu, zeby pomyslec w spokoju, w 1.5h musialam zrobic tyle rzeczy, ze sama bylam w szoku, ze mi sie udalo, ale jak w pon ich moj maz zawiozl na lotnisko to jakby mi ktos lotniskowiec z plecow sciagnal, jeszcze sprzatajac ich pokoj zauwazylam, ze kuby brat palil papierosy w garderobie,
nonono mozna dostac z taka rodzina
ogolnie u nas pogoda pod psem, pada i jest do kitu...
we wtorek mialam wizyte i ktg, wszystko u nas dobrze, malutka wazy ok 1700 (gabriel przed porodem mial wazyc 3100 a urodzil sie 3690, wiec sobie tego raczej nie biore do serca)
z przygotowaniami jestem w lesie, czekam az przywieziemy rzeczy z polski co nastapi dopiero w ostatnim dniu lutego, wypiore ciuszki, ustawie lozeczko i dopiero na zakupy pojedziemy po to czego nam bedzie brakowalo...
zrobilam sobie przed chwila zdjecie brzuchola, wlasciwie mam takie gdzie lepiej widac sam brzuch, ale gabriel jak zobaczyl, ze aparat ustawiam to zaraz przylecial, zeby tez byc na zdjeciu, wiec niech ma
w obwodzie mam 105
co do remontow to my po jednej scianie doslownie malujemy jak moj maz ma chwile, wiec wspolczuje takich wielkich prac remontowych teraz