aniulek
Trzy tysiące lat minęło...
Posty: 3286
Rejestracja: 05 gru 2007, 14:16

05 mar 2009, 14:16

Nadie, bardzo wzruszający opis....miałam i łzy w oczach i troszkę się pośmiałam z lekarza anestezjologa :ico_oczko:
Najważniejsze że wszystko dobrze się skończyło i macie juz swoje małe-wielkie szczęście przy sobie.

Małgorzatka
Cyber rusałka
Cyber rusałka
Posty: 7230
Rejestracja: 08 mar 2007, 12:27

05 mar 2009, 22:30

Nadie, :ico_brawa_01: :ico_brawa_01: :ico_brawa_01: :ico_brawa_01: :ico_brawa_01: :ico_brawa_01: :ico_brawa_01: :ico_brawa_01:

Awatar użytkownika
AsiaNL
4000 - letni staruszek
Posty: 4998
Rejestracja: 03 mar 2009, 21:23

06 mar 2009, 10:34

Dość wzruszająca historia :-) aż przypomniał mi sie mój poród. Ahhh narodziny dzieci to takie cudowne przeżycie :ico_brawa_01:

Awatar użytkownika
ananke
Wodzu
Wodzu
Posty: 16042
Rejestracja: 09 lut 2008, 12:06

06 mar 2009, 20:21

to może ja tez o moim porodzie :-) bolało :-D ha, ha, ha... :-) wiem, wiem - na wakacje nie pojechałam :-D

wody odeszły mi o 6.10 rano 27go grudnia 2008... poczłapałam do łazienki, sprawdziłam w świetle dziennym kolor i konsystencję, i próbowałam zadzwonić do Krzyśka, ale zaczął pracę o 6tej i zasięgu w fabryce nie miał ani grama, wysłałam mu smska i po 8 odebrał, przyjechał do domu bardzo szybko.... odwióżl Młodego do naszej koleżanki, Anety, i jak wrócił to pierwszy raz dzwoniliśmy na triage.... noo, to przed 11 wylądowaliśmy w szpitalu na izbie przyjęć dla ciężarnych, to się u nas triage nazywa :-)

położna zrobiła mi test wydzieliny,żeby się przekonać w 100% , że to wody mi odchodzą, potem zbadała rozwarcie i miałam aż ;-) 1cm :-D dała nam do wyboru: albo przenieść się na salę dla oczekujących na rozwój akcji, albo jechać do domu i tam czekać ... chciałam jechać do domu, a tym bardziej jak mi podłączyli ktg i właściwie skurcze ustały to się zrobiłam głodna i chciałam do domu.... noo, to przyjechaliśmy i właściwie po poł godzinie w domu znów zaczęły się skurcze, wróciliśmy do szpitala przed 16stą jakos i rozwarcia miałam 2cm, ale juz nie chciałam jechać do domu, bo nie czułam się najlepiej, a skurcze były coraz bardziej bolesne.. Krzysiek też nalegał, żeby zostać, bo się bał, że nie zdążymy dojechać, jakby nie było to 20 mil w jedną stronę

przed 21szą przyjęli nas na porodówkę, miałam tylko 3cm rozwarcia, ale położną niepokoił przebieg pierwszego porodu (Młody wcześniak, 35 tydz ciąży, 3,600g wagi i połamany obojczyk, mało punktów apgar do 10 minuty życia, bo wtedy dostał ledwo 7), przyszła do nas pani doktor, którą też niepokoił bardzo przebieg tego pierwszego porodu.. zaczęła tłumaczyć, że może być podobnie, choć wcale nie musi, że ta dzidzia juz donoszona (38tyg+2dni) i większa na pewno... zaczęła mówić o jakiejś pozycji, w której możemy spróbować rodzic naturalnie, jeśli będzie conajmniej 7cm rozwarcia i zapytała czy chcę lek na przyspieszenie rozwarcia.. zgodziłam się i dostałam coś przez wenflon - skurcze zaczęły iść takie, że juz wymiękłam i poprosiłam o znieczulenie, najpierw próbowałam gaz i czysty tlen, ale po chwili juz błagałam o morfinę...

i nagle przed 22 weszła pani doktor i mówi, że nie chce nas urazić, ale chce wezwać tłumacza, żebyśmy w 200% zrozumieli jej tok myślenia, możliwości wyjścia z sytuacji i tego, co ona chce zaprroponować. No i juz wtedy wiedziałam, że święci się cięcie... czułam to chyba...
Pani tłumacz była w 15 minut i pani doktor zaczęła wywód: "macie dwa wyjścia: albo dziecko urodzi się całe, zdrowe, bezpiecznie i bez urazów i ryzyka, ale pani zostanie poddana poważnej operacji, albo możemy poczekać na rozwarcie i spróbować rodzic naturalnie, ale ona się boi, bo dzidzia duża i ryzyko wystąpienia urazów barków czy ramion jest większe, mogą wystąpić poważne komplikacje, łącznie z paraliżem kończyny..."
noo, czyli wyjścia mi nie dała w sumie, choć ja jeszcze się wahałam, bo bałam się cholernie tej operacji.... dali nam czas, bo i tak wieźli inną kobietę na pilne cięcie, moje mogło byc następne albo próba naturalnego. Zdecydowałam się dość szybko na cięcie, stwierdziłam, że nie ma co męczyć dziecka... wpadłam w jakis stan trzęsawki, z nerwów po prostu spadła mi bardzo temperatura ciała, że musieli mnie rozgrzewać kocami elektrycznymi, a potem zaczęły mi iść takie skurcze,. że juz tylko pytałam, kiedy zabiorą mnie na tę operację...

W sumie pani doktor przyszła przed 2 nad ranem i zapytała, czy podtrzymuję decyzję czy ma sprawdzić rozwarcie i wtedy jeszcze raz przemyślę.. kazałam jej sprawdzić, ale juz raczej z ciekawości - i co usłyszałam: "musiałabym skłamać, żeby powiedzieć, że jest pełne 6cm rozwarcia" - i wtedy powiedziała, że i tak by w tym momencie odmówiła naturalnego i kazała mnie przygotowywać, a tak juz byłam prawie gotowa, zabrali mnie na salę, znieczulenie dostałam to w plecki, padłam, ustawili parawany, wpuścili Krzyśka i 13 minut (szczęśliwa trzynastka :-D ) po 3 nad ranem usłyszeliśmy: "it's a boy" :-D

po kilku minutach położna pokazała mi ten mój cudny łebek w żółtej czapie i juz zawinięty w kocyk i podała Krzyśkowi... zawieźli mnie z powrotem do mojej sali porodowej i tam byłam do rana... Alan ważył 4360g i miał 56cm długości :-D

wyliśmy razem z radości, kiedy już go wyciągnęli, a potem jak juz zostaliśmy sami z maluchem... :-) mi, jak nerwy opadły to z tym płaczem się uspokoić nie mogłam :-) ale to juz łzy wielkiej radości i szczęścia były... cieszę się, że Krzysiek był caluteńki czas ze mną, bez niego nie dałbym rady przejść tego tak spokojnie... to on pomógł mi podjąć decyzję o cięciu, przypominając, jak Norbert (starszy syn) wyglądał po porodzie i jak długo mieliśmy rehabilitacje... to on całą operację mówił do mnie i próbował mnie uspokoić, bo nadal się trzęsłam bardzo...
wyliśmy, bo dzięki Alutkowi nasza rodzinka stała się bardziej trwała, bardziej scalona... spełniły się moje marzenia o rodzeństwie dla pierworodnego i Krzyśka o własnym synu, choć mojego od początku traktuje, jak swojego...
wyliśmy, bo nasz cud leżał w moich ramionach... tak bardzo wyczekiwana ta nasza Niespodzianka, nasz Pestuś...

Awatar użytkownika
aniafs
Mistrzu dwa tysiace!
Mistrzu dwa tysiace!
Posty: 2783
Rejestracja: 27 cze 2008, 23:30

06 mar 2009, 21:12

ananke pisze: tak bardzo wyczekiwana ta nasza Niespodzianka, nasz Pestuś...

Ananke, bardzo się wzruszyłam :ico_placzek:

Awatar użytkownika
Marcia77
Wodzu
Wodzu
Posty: 11779
Rejestracja: 08 lip 2008, 16:04

06 mar 2009, 22:08

ananke Ty to ptrafisz doprowadzic do łez..pieknie :ico_brawa_01: :ico_brawa_01: :ico_brawa_01:

Małgorzatka
Cyber rusałka
Cyber rusałka
Posty: 7230
Rejestracja: 08 mar 2007, 12:27

06 mar 2009, 23:31

ananke Super!

Bosz.ja tez chce już opisywać..to znaczy znów opisywać ...może kiedyś...poród domowy opisze hehe

Awatar użytkownika
ananke
Wodzu
Wodzu
Posty: 16042
Rejestracja: 09 lut 2008, 12:06

07 mar 2009, 10:35

dziękuję Dziewczyny :ico_sorki: przyznam się, że sama się poryczałam, jak skończyłam pisać :-D :ico_sorki: w sumie to jeszcze świeże emocje :ico_sorki:

Awatar użytkownika
magda83
4000 - letni staruszek
Posty: 4364
Rejestracja: 14 wrz 2007, 23:26

07 mar 2009, 23:50

Ananke :ico_placzek: -ale to łzy szczescia:)))

Awatar użytkownika
ananke
Wodzu
Wodzu
Posty: 16042
Rejestracja: 09 lut 2008, 12:06

08 mar 2009, 12:09

magda83, dziękuję :ico_wstydzioch: :ico_sorki:

Wróć do „Ciąża, czyli nasze 9 miesięcy”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość