Hej dziewczyny,
Ale się dzisiaj strachu najedliśmy, ale napisze wam od początku jak to było.
Rano stwierdziłam, że trzeba mojego Patrysia zaprowadzić do lekarza bo to za długo się ciągnie i nie ma poprawy. Mama zgodziła się z nim pójść żebym nie musiała się z pracy zwalniać. Pediatra osłuchała i niby wszystko w porządku, na oskrzelach nic nie ma, gardło ładne a na ten paskudny katar krople przepisała i tyle. Stwierdziła, że albo to od zębów, albo po tej szczepionce. Czyli znowu nic konkretnego nie powiedziała. Niania zabrała go więc na spacerek, żeby trochę się przewietrzył bo od 2 dni nie wychodził z domu.
I przed 4 pisze mi sms-a, że Patryk ma straszną gorączkę i nie wie co robić. Dzwonie do niej i słyszę jak Patryk straszliwie płacze a ona mówi, że nie potrafi go uspokoić i gorączka 39,2 przykładając termometr do ciałka (pod pache nie da sobie włożyć). Mówie, żeby podała czopek Nurofen a ja jade z pracy szybko do domu. Jak dojechałam Patryk spał, był bardzo ciepły i niania mi mówi, że drgawki miał i była cała w strachu. Jezu dziewczyny nie wiem co się dzieje, tak się boję o niego. Teraz śpi, niby gorączka spadła po tym czopku, ale boję się nocy

Co się do niego przypałętało

Nagle taka gorączka w środku dnia, niania czuła jak się momentalnie robi gorący o co chodzi, ja już nie wiem
