No tak...Wy już smacznie śpicie po tych alkoholach i wspomnieniach romantycznych...a ja? położylismy niunię spać, potem zagnałam J do kuchni i przygotowywaliśmy żarcie na jutro...przy okazji kilka rozmów na szczycie...i podjęliśmy decyzję...że na wiosnę bierzemy z 50tysięcy kredytu, oddzielamy sobie piętro, robimy osobne wejście, urządzamy i otynkujemy dom. Jeśli coś zostanie to jeszcze ogrodzenie wymienimy...
potem przyjechali rodzice, więc gadaliśmy z nimi...a teraz nerwowo zerkam na zegar, bo od 4dni pyszczak się budzi o tej właśnie porze i wrzeszczy...

jak dziś bęzie???strach się bać...
no...i może w niedzielę jednak czeka nas wyjazd do Niemiec...J ma do przywiezienia opony...no i nie ma kto mu zwieźć więc może skoczymy...ale mi się nie chce okropnie!!! i kolejny tydzień w biegu...bo trzeba wreszcie mi zlew zrobić w gabinecie, pomalować i zwozić graty...czwartek jadę do Wrocławia po sprzęt...i jeszcze na szczepienie muszę iść...
Glizdunia kocham Cię!!! normalnie jesteś niesamowita kobieta!!! hehehe, racja, świetne dziecko macie, no i takie spotkanie tam...jak nic przeznaczenie!!!
Jagódka...u Was też wyjdzie słońce...jak u Sikorki!!
Pati a cóż znowu u Was??? przerażają mnie te infekcje...
Doris no widzę, że Wy też romantyczne początki...
u nas to było tak..że najpierw się poznaliśmy przez mojego brata, bo J grał z nim w zespole..i mi wpadł w oko, ale ja szczyl wtedy byłam i tak jakoś się skończyło...a po roku czy 2 znów się spotkaliśmy w towarzystwie, a że ja byłam cierpiąca po rozstaniu to zagięłam parol na J i nie dałam mu odejść

to mam teraz com chciała!!! a nasze bycie razem zaczęliśmy od wspólnego sylwestra, gdzie wygraliśmy telefon...a potem spaliśmy w 1łóżku, ku zdumieniu naszych znajomych, którzy pod różnymi pretekstami przychodzili to zobaczyć. więc ja Glizdunię rozumiem, bo nam też alkohol wtedy nie pomógł. my tak chodziliśmy ze sobą prawie 3-4lata zanim zamieszkaliśmy oficjalnie..no bo nieoficjalnie to J u mnie pomieszkiwał, a ja u niego całe studia

a potem ślub no i jak Bóg przykazał po 9miesiącach Pyszczak się pojawił!!!
może jutro zgram Wam zdjęcia jak pozowała...
w ogóle już mi dziś lepiej, bo się wyrwałam z domu na 2godziny..to się pochwalę od razu dzieckiem..heheh, bo mnie zaskakuje jej mądrość, choć wiem, że wszystkie takie mądrale są..no trudno, jakoś to przegryziecie nie?
więc Hania mi dziś opowiadała, co wczoraj widziała na spacerze...i mówi..."muuuuu"...a co robiła krowa pytam...a Hania na to "mniam mniam" bo jej ciągle gadałam, że krowa je trawkę

no i co jeszce było na spacerze? "łał łał łał" czy jakoś tak, co oznacza psa, który ją "mniam mniam" w rękę lizał

była też po drodze "duguda" co oznacza kurkę

no a u cioci była "dzidzia", która Hanię ugryzła w paluszek, co oczywiście Niaha mamusi pokazuje ciągle...uff...co za historia prawda?
a mój żarłok zjadł całą michę kaszy manny na mleku z jeżynami...
i ma znów takie dwie szorstkie plamki na plecach...musze lekarzowi pokazać...ciekawe co to?
dobra, idę...moze zdążę usnąć????dobranoc...