Wracam do tematu szczepionek, tak jak prosiłyście :) Napiszę co myślę w tym temacie, ale nie sugerujcie się moim zdaniem jeśli macie inne przekonania, bo w końcu tu chodzi o największe nasze Skarby. Ja też mam zawsze gęsią skórką jak idę na szczepienie z małym, bo jednak zbiorowa panika na ten temat sieje gdzieś w głębi strach, ale do RZECZY! :)
Zacznę może od powracającego tematu dotyczącego zależności pomiędzy szczepieniami a występowaniem u dzieci autyzmu. Sprawa ta ciągni się wiele lat i chodzi tu o szczepionkę MMR czyli odra-różyczka-świnka. Wklejam poniżej dwa linki, które wg mnie wszystko dokładnie wyjaśniają, w tym link do strony Krajowego Towarzystwa Autyzmu. Myślę, że te informację rozwieją większość wątpliwości.
http://migg.wordpress.com/2009/04/09/wi ... akefielda/
http://www.kta.krakow.pl/2010/02/szczep ... zygniecie/
http://www.aim.dmkproject.net/spdzun/index.php?
option=com_content&task=view&id=88&Itemid=57
Konkluzja jest taka, że żadne badania nie potwierdziły nigdy związku między MMR a autyzmem, a autor tej tezy został w tym roku ostatecznie ukarany.
Należy zwrócić uwagę na czas kiedy to szczepienie jest wykonywane - około 13 miesiąca, natomiast pierwsze objawy autyzmu zazwyczaj pojawiąją się ok. 1 roku życia, więc łatwo to połączyć. Nie zmienia to faktu, że uważam właśnię tą szczepionkę za najgorszą. Z racji tego, że zawiera żywe szczepy powoduje często przykre działania niepożądane, szczególnie odropodobne. Nawet po dłuższym czasie może pojawić się wysypka i wysoka gorączka, ale niektóre dzieci znoszą ją świetnie, więc reguły brak. Ja osobiście mam do naszego państwa żal o to, że obecnie to jedyna zarejestrowana w Polsce szczepionka przeciwko tym chorobom. No bo po co ja mam szczepić synka przeciwko różyczce, która trwa kilka dni i czasem przechodzi niezauważona, albo po co szczepić dziewuszki przeciwko śwince, która to u chłopców jest szczególnie niebezpieczna. Poza tym np szczepienie przeciw różyczce daje zazwyczaj odporność tylko na kilka lat, więc po co tak szybko? Uważam, że jak już to o wiele później, a i chwała za to, że w tej chwili u ciężarnych na początku ciąży bada się poziom przeciwciał. Ja w 39 tyg ciąży złapałam nie wiedzieć skąd ospę i przeżyłam horror dowiedziawszy się, że jeśli dziecko urodzi się w trakcie rozwoju choroby (2tyg) istnieje 30% szans że sobie nie poradzi. Na szczęście przesiedział grzecznie w brzuszku z mamą, w szpitalu zakaźnym, ale strach pozostawał do końca bo poszły w ruch silne leki przeciwwirusowe. Nie przechodziłam ospy jako dziecko i będę robić wszystko aby mały załapał ją właśnie w dzieciństwie (nie myślcie, że jestem nienormalna
). W takim przypadku modna ostatnio szczepionka na ospę jest dla mnie głupotą, bo po co dawać pewną odporność na jakiś okres i ryzykować, że złapie się to później np. po 30 i przejdzie ze zdwojoną siłą. Po swojej przygodzie zalecałabym to wszystkim kobietą w wieku rozrodczym, które nie przechodziły tego paskudztwa.
Jeśli chodzi o szczepionki skojarzone, to są to obecnie najbardziej oczyszczone na rynku farmaceutycznym szczepionki. Nie zawierają rtęci, ani jego pochodnej czyli tiomersalu. Zaznaczam jednak, że rtęć w szczepionkach nie jest stosowana tylko po to by konserwować, ale i po to żeby np. osłabiać działanie niektóych patogenów. Niemniej skojarzone szczepionki także zawierają konserwanty oraz substancje pomocnicze i jest to niezbędne. Ja szczepię synka Infanrixem, otrzymał już 3 dawki i nigdy nic się nie działo.
W przypadku szczepień przeciwko WZW B, to od początku stosujemy Engerix B. Jakoś perspektywa serwowania synkowi koreańskiego Euvaxu mnie przerażała, więc już do szpitala kupiliśmy Engerix, co polecały nawet same położne. Engerix jest jedyną szczepionką w Polsce przeciw WZW B, która nie zawiera tiomersalu (choć podobno wyst. on w ilości 0,005%, ale to tyle co nic) i uznano ją nawet za lek dziesięciolecia. W linku poniżej można poczytać więcej na jej temat.
http://www.zdrowie.med.pl/z_aptek/index ... =120&id=29
Szczepienia dodatkowe traktowane są z kolei jako wymysł koncernów farmaceutycznych, z czym nie do końca się zgadzam. Myślę, że kiedyś nie było takich chorób i wirusów. Aczkolwiek też nie każdy przypadek np. biegunki rotawirusowej kończy się w szpitalu, chodzi tutaj o niewielki odsetetk dzieci. Ja jednak przezornie maluszka zaszczepiłam na rota i już szczepię na pneumokoki, bo od października muszę posłać go do klubu malucha. Oddzieliłam jednak szczepienie na pneumo od szczepienia skojarzonego bo po pierwszej dawce maluszek zagorączkował, więc kolejna dawka Prevenaru dopiero we wrześniu.
No i jeszcze coś na temat działań niepożądanych. Na studiach uczono mnie, że im więcej działań niepożądanych tym lepszy, bezpieczniejszy i sprawdzony lek. Podejrzliwość powinny budzić leki, które tych działań nie mają. Trzeba na to spojrzeć troszkę z dystansem. Myślę, że to dobrze, że jesteśmy o tym wszystkim informowani, ale te ciężkie działania niepożądane są rzadkie. Zwykła witamina C ma ponad 100 działań niepożądanych, o czym mało kto wie,więc łyka się to bez stresu. Tak naprawdę przy opracowywaniu listy tych działań z firmami farmaceutycznymi współpracują prawnicy. Wszystko zrobione jest tak, by w razie jakiś przypadków działań niepożądanych firma nie mogła być oskarżona o to, że o czymś nie poinformowała ludzi w ulotce.
Nikt dziś nie mówi o tym, że szczepionki sprzed 20 lat pochodzące z ZSSR wywoływały wiele działań niepożądanych, ale to prawda. Rtęć jest na pewno szkodliwa i na nią trzeba uważać, a występuje ona w szczepionkach oferowanych przez NFZ. Podsumowując myślę, że oprócz spokoju powinniśmy zachować zdrowy rozsądek. Wątpliwości będą zawsze, ale ważne żeby nie dać się zwariować i nie czytać mnóstwa stron www na ten temat, bo wg mnie to tylko pogarsza sytuacje, a informacje nie zawsze są rzetelne i sieją panikę. Z Waszymi Maluszkami będzie wszystko w porządku! :))
Pozdrawiam.