wróciłam. moja psiapsióła jak usłyszała wszystko, co się u mnie działo/dzieje była w szoku. ukrywałam wiele rzeczy, było mi wstyd.
taak, chciałam ratować, ale za dwoje nie da się kochać. mieliśmy wczoraj obejrzeć mieszkania na necie i wybrać jakieś. skończyło się na tym, że mi wygarnął że chce być sam, że ma dość myślenia za troje (siebie,mnie i dziecko), że chce odpocząć że ma dość tej sytuacji, że szkoda dziecka, naprawdę wiele mówił przykrego i w przykry sposób. myślał, że będę wyć do księżyca, a ja twardo rozmawiałam. sytuacja z moim ojcem to tylko wymówka. on po prostu chce się wyszaleć, chce być kawalerem. tylko szkoda, że nie spojrzy z mojej perspektywy... jeszcze na początku roku studiowałam, pracowałam, miałam plany i marzenia. napradę szkoda gadać...
nie dojde z nim do porozumiienia, jeżeli się nie zmieni a wiem, że tego nie zrobi. całą ciążę jestem sama, bez wsparcia. więc co ma się niby zmienić? niepotrzebnie w lipcu braliśmy ślub... Boże, czemu nie oprzytomniałam wcześniej, jego własna siostra mówiła, że to pryśnie - że jestem za dobra, że on wykorzystuje, że on nie docenia.
ale chociaż jest świadom tego jak mnie traktuje - wczoraj zapytał, dobrze ci jest jak tak cie traktuje? chcesz to dalej ciągnąć? mówił wczoraj, że szybko znajdę normalnego faceta ustatkowanego, z pieniędzmi, takiego jakiego chciałam zawsze mieć (
) i wtedy przekonam się że do niego nie czuje miłości tylko przyzwyczajenie. przerosło go życie - to, że za wygodę się płąci, że trzeba ciężko pracować, a przede wszystkim trzymać sięrazem na dore i na złe.
co przyneisie dzisiejszy dzien jak wróci? Nie wiem.. on jest nieobliczalny. czy przyjedzie i zacznie sie pakowac, czy moze przyjedzie i jak gdyby nigdy nic bedzie się zachowywać, czy przeprosi, czy zacznie dalej dyskutować..., albo może w ogóle nie przyjedzie?
Wstyd mi to wszystko pisać, czuje się jakbym grała w jakimś filmie, jakby to nie dzało sięnaprawdę.