Witam dziewczyny. Jestem w takim humorze że "lepiej bez siekiery nie podchodź". Dobrze że niektóre z Was mają głowę do planowania urlopów i wypadów nad morze... Też bym chciała odpocząć...
jak byłaś w ciąży z Werką to pisałaś jakie Cię szczęście spotkało, że masz Rafała.
Sądzę jednak, że bez problemów możesz opuścić tego perfidnego drania. Oczywiście nie chcę żebyś się obrażała na to co piszę, i nie chcę żeby się powtórzyła sytuacja jak z Emikaw (czy jakoś tak)...
Mówisz kwesta finansowa?Może to i łatwo mówić, ale masz 500 zł na Szymka, to i byś miała kolejne 1000 za Werkę i to nienarodzone maleństwo. Po za tym są jeszcze zapomogi dla samotnych matek wielodzietnych. Penie nie masz teraz na to głowy, ale pamiętaj , że należy Ci się pomoc.
Na początku rzeczywiście byłam mega szczęśliwa, bo zależało mi na tym by Szymuś miał ojca i to takiego z którym by się dogadywał... Pozory jednak mylą...
nie martw się ja nie należę do takich co coś piszą a potem się obrażają jak im ktoś coś odpisze...
A co do alimentów na Weronikę i to dziecko co teraz jestem w ciąży to ojciec Szymka płaci 500zł a Rafał nawet nie miałby z czego płacić bo tyle nabrał kredytów....
A MOPS odmówił mi pomocy...
Moje dziecko ma gorączkę. Nie chciał spać w nocy. Musiałam mu odciągać katarek, ile się napłakał, tak mi go szkoda. Ale teraz mimo tej gorączki jest uśmiechnięty od ucha do ucha i ma wilczy apetyt.
Weronika też miała opory z zaśnięciem. Chyba czuła moje nerwy... Dobrze że chociaż Twoje dzieciątko ma apetyt, moja nie bardzo...
Aha a wczoraj to napisałam niewiele i właściwie nie to co opisałam było powodem wczorajszej mojej awantury z Rafałem. Otóż przy obiedzie wczoraj zauważyłam że Szymek przebrał bluzeczkę na taką wyjściową, taką jak mężczyźni noszą np do garnituru... Zwróciłam mu uwagę a Rafał podszedł do niego i zaczął go szarpać ściągając z Szymka tą koszulkę a Szymek w płacz. Odechciało mi się jeść i odeszłam od stołu a Rafał jakieś chore pretensje do mnie. Chciałam wyjść z domu a on mi zabronił (z resztą nie pierwszy raz
) ale tym razem udało mi się wyjść na klatkę ale tam pół godziny prawie próbował mnie siłą zaciągnąć do mieszkania. ŻE TEŻ ŻADEN SĄSIAD NIE SŁYSZAŁ TEGO I NIE WEZWAŁ POLICJI
W końcu udało mi się około 19:10 wskoczyć do windy i też mnie tam trzymał chwilę i zagroziłam że pójdę na policję bo nie jestem jego własnością i nie będzie mi bronił wyjścia z domu!!! Ale przeszłam się, ochłonęłam niecałą godzinkę i wróciłam do domu bo Rafał na noc do pracy miał i o 20 wychodził z domu zawsze.
Przetrwałam noc ale rano jak R wrócił z pracy to przywitał się jak gdyby nigdy nic "cześć kochanie". Zadziałało to na mnie jak płachta na byka. Wstałam i kazałam mu wypier..... A on na to że weźmie ze sobą Weronikę. Nie wiem co mam robić.
[ Dodano: 2010-04-17, 14:05 ]
Kala jestem w szoku. I jeśli mam być szczera, to dziwię Ci się, że jednak uległaś na to łóżko tak szybko. Przecież chyba siłą by Cię nie wziął???
ja bym uciekała gdzie pieprz rośnie. Choćby do domu samotnej matki. Naprawdę nie możesz liczyć na niczyją pomoc??? a rodzina??
właśnie że wziął siłą
a nie mam zupełnie nikogo. Moja cała rodzina stoi za Rafałem więc nie mam wsparcia w nikim!!!
Jeszcze w dodatku matka Rafała napisała mi smsa:
"CZEŚĆ NIE ODBIERASZ TELEFONU ALE CHCĘ CI POWIEDZIEĆ ŻEBYŚ SIĘ ZASTANOWIŁA CO ROBISZ. DZIECKO POWINNO MIEĆ DWOJE RODZICÓW A TY DO TEGO NIE DĄŻYSZ BO TOBIE TYLKO W GŁOWIE KOCHANIE. JANIU (teść) SIĘ NA TOBIE NAJLEPIEJ POZNAŁ. DZIECI TO NIE ZABAWKI A TY TAK TO ROBISZ WIĘC SIĘ ZASTANÓW. CZEŚĆ"
Nie odbierałam telefonu bo mam wyciszony głos bo Weronika czasem w dzień śpi...
Mam wrażenie że już się poskarżył mamusi MAMINSYNEK. O kurcze ale mnie nerwy dopadły... suka jedna
Dlatego nie utrzymuję z teściami kontaktu ... ale to inna historia...