ojej, jak tu teraz pusto...
Skoro tak od samego rana sie rozsmieszamy, to ja Wam napisze co sie mi przytrafilo w pewien letni wieczor. Spedzalam wakacje u babci i poznym wieczorem wybralysmy sie na spacer. Juz wracalysmy do domku, schodzilo sie taka sciezka w dol, w przeciwnym kierunku szedl jakis chlopak z kolega, jeden z nich prowadzil rower, jakos tak smiesznie opierajac sie o kierownice, ze nie widzial nic przed soba. Akurat mialam na sobie biala, dluga spodnice i biala bluzke. Pech chcial ze chlopak podniosl glowe znad kierownicy w momenci w ktorym mijali mnie i babcie. Nigdy nie zapomne jego spojrzenia, rzucil rower i z krzykiem "duch" zaczal uciekac. Babcia i ten drugi chlopak malo nie pekli ze smiechu, ja stalam jak oglupiala... ten chlopak co zaczal uciekac po jakis 50 metrach slyszac smiech, zdal sobie sprawe ze chyba jednak sie przewidzial

Wrocil, zabral rower, i cicho szepnal do mnie: przepraszam

Ale musialam upiornie wygladac

Juz nigdy potem nie ubralam tej spodnicy
