trochę późno doczytuję
blumek no to zazdroszczę takiego porodu
Beatatychy to kiedy następny poród?
kasilinka może nie było to bardzo przyjemne ale nigdy nie oddałabym możliwości rodzenia facetom.Bolesne ale piękne
betina ale pięknie to napisałaś aż się popłakałam
happiness no to szybko poszło
cyn.inspiration, było aż tak źle?
[ Dodano: 2009-08-27, 23:06 ]
to w takim razie dodam też opis swojego porodu
dwa tygodnie przed terminem miałam fałszywy alarm.Rozwarcie na 2 luźne palce skurcze co 4 minuty i akcja ustała.lekarze wróżyli że urodzę lada dzień a tu dreptałam jeszcze dwa tygodnie.No ale nieważne.
16 kwietnia czyli na dzień przed terminem byłam u mojego lekarza.On zdziwił się że mnie zobaczył bo był pewien że już urodziłam.Zbadał mnie i powiedział ze on się aż boi mnie ruszać bo tam się wszystko trzyma na zapałce.Rozwarcie na 3 palce i pęcherz bardzo napięty.Ja się tym nie przejęłam bo od dwóch tygodni chodziłam niby z bombą zegarową.A byłam pewna że nie urodzę w terminie.No wiec wróciliśmy od lekarza po drodze zahaczyliśmy o lodziarnię i wcięłam mega olbrzymie lody.Podjechaliśmy jeszcze do teściów i teść jak mnie zobaczył to powiedział ze ja lada moment urodzę bo tak wyglądam.Bla bla bla pomyślałam
wróciliśmy do domu i tak o 20stej miałam skurcze ale nieregularne więc pomyślałam że to znów fałszywy alarm.Najlepsze jest to że mąż mia na 17stego zamówiony płatny pokaz rycerski a że tylko 5% porodów odbywa się w terminie zapisał się na niego bo był pewny że akurat w ten dzień nie urodzę.tak więc skurcze były ale mijały.O 22 położyłam się spać.Obudziłam się o 24 bo skurcze zaczęły być bolesne.Ale nie różniły się zbytnio od tych z przed dwóch tygodni.postanowiłam że wstanę i poczekam co dalej.nie budziłam męża bo po co.Skurcze cały czas były.Więc postanowiłam ze coś sobie zjem bo miałam nauczkę jak poprzednim razem wylądowałam na porodówce z pustym żołądkiem.Zjadłam kilka kanapek i powoli zaczęłam pakować rzeczy do szpitala ale i tak nie czułam ze to to.Ok 1 w nocy obudziłam męża bo skurcze się nasiliły a ja wolałam nie ryzykować skoro już miałam takie rozwarcie to różnie mogło być a nie uśmiechało mi się rodzić w samochodzie
Mąż wstał i pierwsze co powiedział tylko nie mów mi że rodzisz bo ja mam rano pokaz.Tez myślał ze to fałszywy alarm.Ale jak zobaczył jak zwijam się podczas skurczy to zrozumiał że nie ma żartów.szybko zawiózł psa do teściów i pojechaliśmy do szpitala.Na izbie przyjęć byliśmy coś ok 2giej.Pani mnie zbadała i powiedziała ze rozwarcie na 3 luźne palce i dlaczego tak wcześnie przyjechałam.Ja jej na to że wolałam nie ryzykować.Ona na to że to jeszcze potrwa.
Na porodówce okazało się ze rozwarcie na 6 cm.Ale skurcze nadal takie same nie tak bardzo bolesne.No to dreptałam żeby mały się obniżył.Skakałam na piłce i chodziłam pod prysznic.I tak do 8 rana.Wtedy przyszedł ordynator,zbadał mnie i stwierdził ze rozwarcie na 4 cm.ja na to że to niemożliwe bo było na 6cm,co nagle się zmniejszyło
on jeszcze raz mnie zbadał i stwierdził ze faktycznie podczas skurczu rozwarcie jest na 6 cm.ale powiedział z eto jeszcze długo potrwa bo mały jest jeszcze za wysoko.no i zaproponował na przyspieszenie że przebije pęcherz.ja się zgodziłam i stało się.Poczułam takie ciepło miedzy nogami i tyle.a wody były zielonkawe.Zeszłam z łóżka i się zaczęła jazda.Skurcze nagle stały się cholernie bolesne.ja tak se pomyślałam że pewnie już niedaleko.byłam w błędzie.ok godziny 10tej myślałam już że umrę.skurcze były cały czas nie do wytrzymania i już nie dało się wyliczyć ile trwały bo nie było już między nimi przerwy.ja musiałam śmiesznie wyglądać bo przybierałam coraz dziwniejsze pozycje.położna była cudowna biegała za mną z przyrządem do monitorowania tętna i pomagała mi bardzo.w końcu postanowiłam że pójdę kolejny raz pod prysznic.no i odkręciłam gorącą wodę,mąż wstawił mi do kabiny krzesło i trochę lepiej.Mąż w ogóle był super.On mnie głaskał i masował a mnie to jeszcze bardziej denerwowało i go odpychałam.to mi w ogóle nie pomagało.po kilkunastu minutach postanowiłam wyjść spod prysznica ale jakoś bóle zrobiły się inne i nie miałam siły wstać.wyszłam spod prysznica i skurcze nagle się nasiliły.upadłam goła na kolana i położyłam się na ziemię z bólu mój mąż próbował mnie podnieść ale ja nie mogłam wstać.przyszła położna i razem jakoś udało mi się wstać.Zaprowadzili mnie do łóżka taką gołą a położna założyła mi koszulę.i okazało się że mam bóle parte.tak że zaczęły się ok 10.30.położna pokazała mi najlepsze pozycje do parcia aby małemu pomóc wstawić się w kanał rodny.no i tak sobie parłam i parłam myślałam że mnie rozerwie.już nie miała siły.mdlałam i przytomniałam na zmianę.położna mnie zbadała i stwierdziła że jeszcze trochę to potrwa bo mały jest za wysoko.jak to usłyszałam to wymiękłam i poprosiłam o coś przeciwbólowego (nie znieczulenie) ale powiedziała że jak mi to da to synek urodzi się naćpany.Ale mnie było już wszystko jedno chciałam żeby to się już skończyło.położna powiedziała że zaraz coś przyniesie.no i tak czekałam w tych bólach a ona cały czas że zaraz coś przyniesie.a okazało się że razem z mężem ustalili że nic mi nie dają.no i tak miałam te bóle parte od 10.30 aż do 12.26 aż urodziłam.ale to potem.
w pewnym momencie położna kazała mi wejść na łóżko bo wtedy podczas parcia ona postara się żeby nie trzeba było mnie nacinać.no i tak weszłam na łóżko a ona rozciągała i masowała mi krocze.ja już myślałam że umrę płakałam jak dziecko.coś ok 12stej podczas badania tętna płodu okazało się że małemu słabnie tętno i że trzeba coś zrobić bo skurcze są za krótkie i bez pomocy nie urodzę.przyszedł szybko lekarz postanowili podać mi oksytocynę i wtedy lekarz kazał przeć i łokciem zaczął wyciskać małego.mąż trzymał mnie i pomagał przeć i parę minut i mały wyskoczył.nagle poczułam ulgę i zobaczyłam mój skarb był siny i darł się w niebogłosy.nie mogłam uwierzyć że mam synka.był cudny a ja w szoku nie wiedziałam co mam zrobić.tylko powtarzałam że go kocham i że jestem szczęśliwa. mąż przeciął pępowinę i poszedł z położnymi do mierzenia i ważenia.ja urodziłam łożysko a lekarz zachwycał się że jest inne bo o kształcie sercowatym.faktycznie miało kształt serca.potem zaczął zakładać mi szwy bo jednak trzeba było mnie naciąć.przykryli mnie kocem bo było mi zimno.a ja tylko wsłuchiwała się w płacz mojego synka i był to najpiękniejszy dźwięk jaki słyszałam.potem mąż mi go przyniósł a oczy miał zapłakane.no i mały przyssał się do piersi a ja poczułam się błogo i zrozumiałam że ta chwila będzie najważniejsza w moim życiu.
uff ale wyszedł mi tasiemiec