Ja rodziłam w Rybniku, woj. śląskie. Miałam możliwość zwiedzić porodówkę i dowiedzieć się jak wyglądają sale itp. Powiedziano nam, że podczas porodu rodzinnego można korzystać z worków sako, z piłki. Tak się stało że u mnie skurcze zaczęły się w nocy z soboty na niedzielę. Pojechaliśmy do rybnickiego szpitala, była godzina 2 w nocy. Mój mąż latał po oddziele, wszystkie drzwi pozamykane, słychać tylko chrapanie. W końcu pielęgniarka się obudziła, otworzyła drzwi i z niewesołą miną zaczęła wywiad od kiedy skurcze itp. Zadzwoniła do lekarza który spał dwa pomieszczenia dalej i poinformowała go że prawdopodobnie będę rodzić. Na jego pytanie o skurcze odpowiedziała mierząc mnie wzrokiem od góry do dołu " no, twierdzi że ma skurcze ale ja jakoś nie widzę żeby były szczególnie mocne". Nie miałam siły jej odpowiedzieć.... kazała mi się przebrać w koszulę i iść za nią na porodówkę. Co jakiś czas miałam skurcze i nie umiałam isć więc przystanęłam i czekałam aż skurcz przejdzie. Była bardzo niezadowolona i pewnie myślała że strasznie to wyolbrzymiam. Dodam że jestem osobą raczej odporną na ból i nie "jęczę" ot tak sobie, ale wtedy mnie naprawdę bolało. Trafiłam na porodówkę gdzie były dwie położne, niestety też wybudzone ze smacznego snu i też nie za bardzo miłe. Okazało się że niestety to nie są jeszcze te właściwe skurcze, dziecko było ułożone za wysoko i trzeba było jeszcze poczekać. Dziękowałam, że mąż chciał być przy pododzie bo sama nie wiem co bym tam zrobiła! On się mną opiekował a położne poszły dalej spać. Dały nam do dyspozycji piłkę i to wszystko. Co jakiś czas przychodziła się pytać czy coś się dzieje ale poza skurczami nic więcej. Dopiero około godziny szóstej rano przyszła inna zmiana położnych i poczułam się jak w innym szpitalu. Przebadały mnie, oceniły sytuację ( od 2 w nocy nic się nie zmieniło, cały czas dziecko ułożone za wysoko). Pokazała mi co mam robić z tą piłką żeby coś się zaczęło dziać i poskutkowało!!! Chociaż ja myślałam że nigdy się to nie skończy... Zaczęła się akcja porodowa, miałam problemy z parciem, po tylu godzinach bolsnych skurczy nie miałam dużo siły, ale i tak urodziałam szybko. Lekarz w porządku, nie mogę narzekać.
Po porodzie juz na salach jest się czały czas z dzieckiem, połozne różne, ale większość raczej obojętnych, nie pomagają przy karmieniu, nie pokazują jak to dobrze robić a wiadomo że początki sa różne. Ale dodaję że były również tam położne bardzo troskliwe i pomocne, ja szczególnie dobrze wspominam młodą położną. Moja ocena tego szpitala nie byłaby za wysoka.
Ale się rozpisałam.....