witam moje drogie.
zaraz was nadrobię ale najpierw podzielę się z wami moją osobistą tragedią.
dziś pokłóciłam się z G.
zaczeło się od tego że wczoraj wieczorem ktoś zostawił odkręcony gaz. tym ktosiem był mój G który miał wczoraj jakieś dziwne fochy i po kolacji robił sobie jeszcze raz kolację. jak moja mama wstała rano do pracy to mówiła że nie było czym oddychać a kot ledwo chodził. naszczeście nikomu nic się nie stało.
rano G rozpalił bo się wietrzyło w całym domu i zimno było. ja poszłam się kąpać i przekręciłam sobie na ciepłą wodę. tak się kąpie a tu nagle zimna woda zaczyna leciec ;/ G przekręcił z wody na centralne bo mu zimno było.
wyszłam z łazienki a G siedzi przed tv. w pokoju bajzel. jego ubrania wszędzie. łóżko nie pościelone w kuchni bałagan (tak zrządzał sobie jedzenie)
zaczeło się we mnie gotować. wziełam się za zmywanie i się sparzyłam wodą. i coś we mnie pękło zaczelam płakać. Sprzątałam i płakałam. On nawet nie zauważył. nawet nie zapytał czy coś mi pomóc. a jak mu zwróciłam uwagę to wielce oburzony.
zaczelam krzyczeć że jest leniem i darmozjadem że nie mam w nim oparcia i jest nieodpowiedzialny że żyjemy na koszt rodziców a on bogacz ma na piwka papieroski czekoladki wszystko żeby swojej dup*e dogodzić.
stwierdził że czas się wyprowadzić. do jego matki
zabrał sie i poszedł.
niby już zgoda. ale cóż.... on robi porządek u swojej matki w chałupie i sie przeprowadzamy.
proszę o wyrazy współczucia. będę mieszkać z teściówą.