Witajcie
Korzystając z wolnej chwilki (mały śpi) chciałam i ja opisać wam swój poród. U mnie poszło sprawnie i szybko, ale opisz wszystko od początku.
Termin porodu z okresu miałam na 29 kwietnia a z USG na 1 maja. Myślałam, że przenoszę, bo jakiś widocznych oznak zbliżającego się porodu nie było, tyle tylko że szyjka macicy zanikła mi już na początku kwietnia i moja ginka twierdziła, że dzidziuś zechce wyjść na świat wcześniej, jednak kwiecień minął a synek, dalej był w brzuszku.
1 maja ok. godz. 7.30 poczułam pierwsze skurcze co jakieś 5 min, myślałam jednak, że to te przepowiadające i szczerze mówiąc za bardzo się nimi nie przejmowałam. Zjadłam sobie śniadanko (płatki z mlekiem) ubrałam córcie, troszkę posprzątałam, a skurcze nie ustępowały były coraz bardziej regularne. Mąż widział że coś jest nie tak i co chwilkę pytał czy już do szpitala jedziemy, a ja mu na to że jeszcze nie, bo muszę się upewnić ze to już poród na 100 proc. a nie jakis fałszywy alarm. Poszłam się wykompać, bóle nie ustępowały więc powolutku zaczęłam się szykować do szpitala, mąż w tym czasie pojechał odwieść córcie do rodziców. O godz. 10.00 wyjechalismy z domku, muszę wam powiedzieć że szpital do którego jechałam oddalony jest od mojego miejsca zamieszkania o 30 km, normalnie tę trasę pokonuje sie w jakieś 20-30 min, ale tym razem pokonanie tego odcinka zajęło nam ponad godzinę, bo straszne korki były
![:ico_zly:](./images/smilies/xx_zly.gif)
. Ja już myslałam że będę rodzić w tym samochodzie, skurcze miałam co 2 minuty, ale starałam się nie panikować, mój mąż robił to podwójnie i za mnie i za siebie. Na oddział przyjęli mnie o 11.10, mieliśmy mieć poród rodzinny ale niestety nie było już czasu
![n :ico_szoking:](./images/smilies/xx_szoking.gif)
. Okazało się że rozwarcie mam już na 9 cm, i za chwilkę miałam już skurcze parte. Zdążyli mi jeszcze wenflon założyć i podłączyć Oksy, ale już nie zdążyła mi ona za bardzo pomóc bo trzy skurcze parte i mały leżał na moim brzuszku. Wcześniej jeszcze położna przebiła pęcherz z wodami płodowymi niestety były zielone
![n :ico_olaboga:](./images/smilies/xx_olaboga.gif)
. Mały ur. się o 11.30 ważył 4 kg i mierzył 59cm, dostał 10 pkt. Później zabrali go na ważenie, a ja urodziłam łożysko i połozna założyła mi szwy (trzy szwy). Synka zanieśli do taty, nie muszę chyba mówić że mąż był w szoku że już po wszystkim. Później byliśmy razem wszyscy jeszcze przez dwie godzinki, mogliśmy na spokojnie nacieszyć się sobą.
Tak, że poród miałam na prawdę super
![:-D](./images/smilies/002.gif)
ból był owszem, ale nie dużo i do wytrzymania.
Zyczę wam dziewczyny takich porodów jak mój i trzymam za was mocno kciuki.
![:-D](./images/smilies/002.gif)