allo
A wiec i ja postanowie co nie co opisac
termin mialam na 14 luty!!! i niestety nici z tego. Z powodu wykrycia wady serduszka u mojej kruszynki cesarskie cięcie ustalono na 10 lutego (środa). Dzien przed cesarką zostałam przyjeta. fajnie bylo poznalam duzo fajnych babeczek, a wieczorem badania i przygotowanie do cesarki. nazajutrz o godzinie 10:00 zabrali mnie na sale operacyjną. Juz nie moglam doczekac sie gdy ujrze maleńką, usłysze jej płacz. Podczas cesarki okazało sie że niestety poprzednie cięcie nie było wykonane prawidłowo
usłyszałam tylko ze maja problem no i anastezjolog uśpiła mnie. obudzilam sie w sali wybudzeń. Maleńkiej przy mnie nie bylo. Nie wiedzialam gdzie jest ani co sie z nia dzieje. Leżałam tam sama...
wieczorem z sali zabrali mnie do pokoju w którym lezaly rowniez kobiety po porodach ale z dziecmi.... ja nadal sama
nie wiedzialam co sie dzieje
po jakiejs godzinie przyszedl do mnie lekarz i powiedzial ze malutka jak narazie czuje sie dobrze i ze wazy 3326 i ma 53 cm. Oddycha sama- to bylo najwazniejsze!!!
Nadie zobaczylam dopiero na nastepny dzien... jejciu nigdy tego nie zapomne.
niestety widzialam ja tylko przez 10 min. pozniej zabrali niunie do innego szpitala. Mnie zas wypuscili dopiero w sobote. Dzieki Bogu mialam na zawolanie wspaniałą panią psycholog. W chwili obecnej jak narazie jestesmy w domu ale czekamy tylko na telefon ze trzeba jechac na pierwszy zabieg..... potem operacje.....
JESTEM DOBREJ MYSLI