Ja rodziłam naturalnie. Był ze mną mąż, do konca mówił ze nie będzie ze mną przy porodzie ale miałam wywoływany 10 dni po terminie więc obiecał ze będzie ze mną jak podadzą kroplówkę i ze wyjdzie jak juz zacznie się poród. Chyba bał sie tego co zobaczy
W srode przyjęli mnie do szpitala a w czwartek rano miałam zaplanowane wywoływanie. O 22 dostałam skurczy i przez całą były dość intensywne ale jeszcze znośne. O 7 zabrali mnie na porodówke i okazało sie ze miałam 3-4 centymetrowe rozwarcie. Podali oksytocynę i przyjechał mąż. Skurcze juz się nasiliły i były coraz bardziej bolesne. Gdzies tak o 11 przebilli mi pęcherz płodowy i tak naprawde dopiero się zaczęło. Okazało sie ze synek utknął w kanale rodnym i mimo tego ze miałam skurcze parte główka nie schodziła.Puls zaczął spadac i okazało sie ze mały owinął się pępowiną. Ja juz byłam tak zmęczona ze nie miałam siły przec i lekarz podjął decyzję ze zastosuje vacum ( próżnociąg). Jedno parcie i synek był juz z nami.Urodził się o 14:05. Mimo tego ze bolało nie wspominam porodu źle. To było super przezycie. Aha, mąż bardzo mi pomógł i został do konca ze mną.
łożysko urodziłam pare minut później i to juz nie bolało. W ogóle o tym bólu zapomina się momentalnie jak widzi się swoje dziecko, ja byłam tak szczęśliwa ze jest uz z nami ze nawet szycie nie było straszne, nawet sobie zartowalismy z lekarzem, w tym czasie małego ważyli i mierzyli. Ważył 4kg i miał 61cm długości. Także malusi nie był
A czop odszedł mi w nocy na kilka godzin przed porodem.
Teraz mój mąż znowu mówi ze nie będzie ze mną rodzić i tak najprawdopodobniej będzie w pracy Wtedy miał urlop