anetkajur
Specjalista od nawijania
Specjalista od nawijania
Posty: 287
Rejestracja: 22 cze 2007, 09:40

29 cze 2007, 08:23

Dziewczynki a my z Julcią zaczynamy dziś 23 tc :) czyli dzis w imieninki tatusia wkraczamy w 6 miesiąc :ico_haha_02:

marzenus
Biegaczostruś na forum
Biegaczostruś na forum
Posty: 213
Rejestracja: 04 cze 2007, 13:06

29 cze 2007, 09:09

to gratulacje ja dzisiaj zaczynam 20tc i to już 5miesiąc ale ten czas szybko leci

ania25
Gaduła nie do pokonania
Gaduła nie do pokonania
Posty: 534
Rejestracja: 22 mar 2007, 20:09

29 cze 2007, 09:42

anetkajur napisałam ci na PW jak zrobić suwaczek

pozdrawiam :ico_ciezarowka:

o matko od wczoraj nie mogłam wejść na forum :ico_olaboga: i tak sobie pomyślałam że jakby nagle zostało zamknięte albo zniknęło to bardzo by mi Was dziewczyny brakowało .

U mnie wszystko w porządku, upajam się wolnym czasem i powoli sprzątam zaległości.

Buziaki :ico_ciezarowka:

Awatar użytkownika
Ika202
Cyber rusałka
Cyber rusałka
Posty: 6883
Rejestracja: 09 mar 2007, 20:37

30 cze 2007, 20:54

hura jakoś tandetnie ale w końcu działa TT :ico_brawa_01: :ico_brawa_01: jak mi miło was w końcu zobaczyć :ico_buziaczki_big:

pontoniczek
Maniak forumowy
Maniak forumowy
Posty: 321
Rejestracja: 07 mar 2007, 18:37

30 cze 2007, 20:55

Cześć skarbeńki dziękuję Wam wszystkim bardzo za podtrzymanie nas na duchu. Wczoraj wyszłam ze szpitala. Czuje straszna pustkę. Urodziłam synka.. pięknego, tak walczył o życie mimo ze był jeszcze za malutki na to żeby dało się go uratować. :ico_placzek:
Cały czas kiedy byłam na porodówce słyszałam bicie jego serduszka i bardzo ciezko było mi pogodzić się z tym ze muszę go urodzić po to zeby umarł...
Nie wiadomo co się stało.W poniedziałek było okej a we wtorek nagle 5 cm rozwarcia i już nic nie dało się zrobić.. :ico_placzek:
Nie wiem jak długo będe sie zbierać do kupy. Cieszę sie ze przynajmniej został ochrzczony i jego malutkie ciałko pochowane.
Fizycznie wszystko oej.. ale psychicznie.. :ico_placzek:
BOŻE DLACZEGO!!!!!!! :ico_placzek: :ico_placzek: :ico_placzek: :ico_placzek: :ico_placzek: :ico_placzek: :ico_placzek: :ico_placzek: :ico_placzek: :ico_placzek: :ico_placzek: :ico_placzek: :ico_placzek: :ico_placzek: :ico_placzek: :ico_placzek:

Awatar użytkownika
Ika202
Cyber rusałka
Cyber rusałka
Posty: 6883
Rejestracja: 09 mar 2007, 20:37

30 cze 2007, 21:33

pontoniczek, :ico_placzek: :ico_placzek: :ico_placzek: :ico_placzek: :ico_placzek: tak mi źle z tym wszystkim co ci sie przydarzyło jak tylko dostałam od ciebie tego ostatniego esa to cały dzień ryczałam jak tylko o tym pomyślałam i nie byłam w stanie ci już nic napisać bo bałam sie że jeszcze pogorszę twój humor :ico_placzek: :ico_placzek: :ico_placzek: :ico_placzek: :ico_placzek:

pontoniczek
Maniak forumowy
Maniak forumowy
Posty: 321
Rejestracja: 07 mar 2007, 18:37

01 lip 2007, 06:54

Dziewczynki w końcumuszę wam powiedziec jak dokładnie to wszystko wygladało.. bo w mojej rozpaczy pisałam do ikiikilolkanie do końca smsy z faktycznego stanu.

Ogólnie chyba coraz lepiej, na tyle lepiej zeby napisać dokładnie jak to było.
Czuje sie winna temu wszystkiemu bo zamiast zaufac swojej matczynej intuicji zaufałam wszystkim dookoła.
Pamiętacie jak z niedzieli na poniedziałek dostałam leciutkiego plamienia.. dosłownie kilka kropelek sluzu z krwią. Chciałam jechać od razu do szpitala ale wszyscy mnie uspakajali że spokojnie, że zdarza sie, że tego nie duzo. Nawet gin powiedział zeby nie panikowac tylko obserwować.Robert pojechał do pracy, ale mi to nie dało spokoju i jednak popołudniu pojechaliśmy do szpitala. Zbadała mnie tam babka przez usg powiedziała ze krwawienie ustało, szyjka twarda, zamknięta i ze wszystko okej. Zapytała sie mnie czy na wszelki wypadek chce zostać w szpitalu, to sie jej pytam (zamiast zaufać swojej intuicji i zostać) czy to oknieczne, ona mówi ze jesli bede lezeć w domku i brac duphaston to raczejnie bo dokładnie to samo robiłabym w szpitalu. Więc pojechałam do domu...
Krwawienie ustało faktycznie całkiem.. We wtorek popołudniu znowu szok.. Pojawiło się spowrotem, ale tym razem tak dziwnie zakuło mnie podbrzusze.. inaczej niż dotąd. Moja lekarka przyjmuje we wtorki więc szybko do niej, ubłagałam panie w kolejcezeby wpusciły mnie do gabinetu bo boje sie o dziecko. Robert wszedł ze mną ja nie byłam w stanie racjonalnie rozmawiać z gin.. on mówił za mnie..
Zbadała mnie ginekologicznie, popatrzyła na roberta a mi nie powiedziała nic. Tylko tyle że trzeba ratować dzidziusia, ze mam sie nie martwić, pecherz płodowy zszedł nisko wiec szybciutko do szpitala.. wyszłam pierwsza z gabinetu, robert zostal jeszcze na sekundkę (ona mu wtedy powiedziała, żeby mi nic nie mówić, ale pęchcerz juz w pochwie, ze jesli wyniki badań bedą złe w spitalu to niestety rodzimy)
W spzitalu przyjeli mniena oddział o 20:00 a na ginekologa czekałam do 23:30 iprzez te kilka godzin zaczełam odczuwać dośc mocne skurcze... tak bardzo sie bałam, wołałam co chwile pielęgniarki że boje sie ze rodze a oni nic nie robili. One tylko mówiły, prosze sie nie martwić, gdyby było coś złego juz byłby z pania lekarz.. musimy czekac. (juz wiedzieli ze nic sie nie da zrobić a dalej trzymali mnie w niepewności)
W końcu przyszedł lekarz i wtedy przed północą dowiedziałam się ze nie da nic sie zrobić, ze miałam POŁOWĘ porodu za sobą przed przyjęciem do szpitala (a ja nawet tego nie czułam!!!!!) i ze muszę urodzic swojego dzidziusia, bo wdało sie zapalenie (wysokie leukocyty, stan pogorączkowy, wysokie ciśnienie) i teraz muszą ratować mi życie. Całą noc przeleżałam na porodówceale skurcze ustały.
Rano przyszło kilku lekarzy (w tym Fender i Roztoczyński) i wytłumaczyli mi spokojnie wszystko jeszcze raz.. zostałam potraktowana z ogromnym szacunkiem,położne i pielęgniarki pocieszały mnie bez przerwy, bo były takie momenty ze nie mogłam złapać oddechu przy płaczu...
O 8 przyechał robert z moją mamą. Lekarz wziął go na rozmowę.. Przyszedł do mnie i powiedział ze nie mamy wyjscia, że musimy im zaufać, że bedzie przy mnie... Podjelismy decyzję o okscytocynie o 11.. o 12 byłam już pod kroplówką..
Przez cały czas monitorowali funkcje zyciowe Maksa.. Zył, wymachiwał radosnie nóżkami i rączkami, nie wiedział ze mama go wypycha na swiat po to zeby umarł... a ja to wiedziałam przez cały czas wiedziałam ze jest zamalutki zeby przeżyć i ze muszę go urodzic po to zeby umarł.. to było okropne, najgorsze w tym wszystkim..
Położne przygotowały dla niego wszystkie rzeczy tak jak dla noworodka urodzonego o czasie i nawet przywieźli inkubator.. na wszelki wypadek..
o 17 odeszły mi wody, a o 17:15 usłyszałam:
27czerwiec, godz 17:15, mimo okolicznosci gratuluję, urodziła pani pięknego syna. Boze jak ja płakałam, nie chciałam go zobaczyć, bałam sie ze pęknie mi serce. Poprosiłam tylko żeby go ochrzcili ze daję mu na imię maksymilian.. Zabrali go na oddział noworodkowy, potraktowali tak jak każde dziecko urodzone o czasie.. Robert z moją mamą poszedł do niego i był z nim cały czas.
Mnie jeszcze czekało łyżeczkowanie.. poród to pestka w porównaniu z tym.. wyłam zbólu fizycznego i psychicznego.. potem juz byłam tak zmeczona ze było mi wszystko jedno.
Maksymilianek umarł o 19:10, dostałam opaskę noworodkową. Jego wymiary: waga:190g, długość 20cm obw główki: 15cm.
Mama mówiła ze był bardzo podobny do roberta.. miał jego oczy i usta i nosek idługie rączki i nóżki..
Tzrymał tatusia za palec swoją malusieńką rączką :ico_placzek: :ico_placzek: :ico_placzek:

Robuś był taki dzielny.. przy mnie nie dał po sobie poznać jak bardzo cierpi.. cały czas ze mną, cały czas przytulał.
Kiedy wróicł z noworodków powiedział, ze dziękuje mi za syna, ze bardzo mnie kocha..
Boze a ja mam wrażenie ze to z mojej winy nie mógł sie dłuzej nacieszyć synem niz 2 godziny... Bo gdybym zaufała temu co czuje i żądała opieki od razu.. on byłby z nami. Tak myślę.

Maksa pochował szpital.. został skremowany a jego prochy z nalezytym szacunkiem rozsypane W parku pamięci w rudzie śląskiej (za niedługo tam pojedziemy)

Czekamy na wyniki badań histopatologicznych i sekkcji zwlok.. lekarz przypuszcza min ze to mogło być zatrucie ciażowe (pamietacie moje bardzo puchnące ręce i stopy i ciagłe siusianie)

Jedno jest pewne. Jak tylko dojedziemy do siebie próbujemy znów. Maks musi mieć rodzeństwo choćbyśmy mieli próbować wiele razy.

Dostalismy akt urodzenia i zgonu synka, mamy pełne prawa do wszystkich świadczeń, nawet do urlopu macierzyńskiego.
Jestem wdzieczna lekarzom i pielęgniarkom za to jak nas traktowali przez te 3 dni. I za to jak po urodzeniu potraktowali nasze dziecko..

Tylko że to tak bardzo boli... i tak pusto :ico_placzek: :ico_placzek: :ico_placzek:

Awatar użytkownika
Ika202
Cyber rusałka
Cyber rusałka
Posty: 6883
Rejestracja: 09 mar 2007, 20:37

01 lip 2007, 12:18

Nie wierzę kochana co ty piszesz :ico_placzek: nigdy sie nie obwiniaj bo to w żadnym wypadku nie twoja wina jesteś cudowną osobą i głęboko wierze że niedługo znowu wam sie uda :ico_oczko: tylko obiecaj że nadal będziesz do nas zaglądała i trzymaj sie cieplutko :ico_oczko:

kasiulinka
Mistrzu dwa tysiace!
Mistrzu dwa tysiace!
Posty: 2790
Rejestracja: 07 mar 2007, 19:08

01 lip 2007, 12:45

Pontoniczek serce mi pękło. :ico_placzek: czytam to jakbym to ja sama napisała,tylko rok wcześniej.to nie twoja wina,myślę,że tak musiało być.twój synek urodził się nie po to żeby umrzeć, tylko po to żeby zostać Aniołkiem.
jestem z tobą myślami i sercem.dasz radę to przetrwać,musisz. :ico_pocieszyciel:

ania25
Gaduła nie do pokonania
Gaduła nie do pokonania
Posty: 534
Rejestracja: 22 mar 2007, 20:09

01 lip 2007, 14:24

pantoniczek kochana jakie to smutne :ico_placzek: tyle bolu i łez :ico_placzek: to straszne co musieliście przeżyć.
Trzymaj się dzielnie dbaj o siebie i o męża bo z tego co piszesz to wspaniale się zachował, i trzymamy kciuki żeby znowu zaświeciło światełko na starania o następnego maluszka.
Mały Maksiu będzie się modlił w niebie, aby rodzice nie byli długo sami na ziemi.

Buziaczki i zaglądaj do nas i pisz co u ciebie.

Wróć do „Ciąża, czyli nasze 9 miesięcy”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Semrush [Bot] i 1 gość