witajcie, jak narzekamy, to narzekamy, hheeheee...
I ja w nocy nie śpię za dobrze, bo albo zgaga budzi, albo sikanie, albo mała, albo po prostu budzę się, bo muszę zmienić pozycję i to nie seksualną...
ale w dzień nie odsypiam, bo już w nocy bym w ogóle nie zmrużyła oka...
też ostatnio piję melisę przed snem, bo wtedy jestem spokojniejsza i nie śnią mi się głupoty porodowe... jak np. ten lekarz między moimi nogami z ogromnym kluczem francuskim...
co do porodu - niezależnie od tego w którym szpitalu wylądujemy (czy rodzinny będzie płatny, czy nie...), to Pan chce być przy porodzie i ja do tej pory też tego chciałąm, ale kilka dni temu uświadomiłam sobie, że On mi raczej w niczym nie pomoże, bo jest typem zimnej ryby i nikt go w domu nie nauczył współczucia i okazywania wsparcia, więc zaczęłam się serio zastanawiać czy nie wziąć ze sobą mamy, na którą zawsze mogę liczyć i wiem, że i tak będzie siedziała na korytarzu i czekałą na finał, choćby miało to trwać 30 godzin, tfu, tfu!!!
I własnie była u mnie mama z siostrą i o tym gadałyśmy (Pana jeszcze nie uświadamiałam, że mam wątpliwości co do jego pomocnej dłoni w trakcie), mama mówi, że oczywiście może ze mną być, ale boi się, że będzie płakała jak mnie będzie bolało, a siostra się zadeklarowała, że może przy mnie być cały czas, no bo w końcu jest moją siostrą, do tego położną (jeszcze do niedawna wykonywałą ten zawód czynnie), a poza tym - swój poród ma już za sobą (niecałe 2 lata temu) No i myślę sobie, że jak wylądujemy w szpitalu na Starynkiewicza, to tam rodzinny jest darmowy, więc może będzie się mogła wymieniać siostra z Panem ewentualnie, a jak wylądujemy w szpitalu, w którym prowadzona jest moja ciąża, to tam rodzinny jest płatny, ale własnie tam pracowała moja siostra, więc pewnie też dałoby radę się wymieniać... zobaczymy, ale po tej dzisiejszej rozmowie jestem spokojniejsza... mimo, że myślę, że na Pana nie mam co liczyć... teraz się nade mną nie lituje, to myślę, że przez godziny trwającego porodu też nie będzie miał cierpliwości...