Strona 7 z 12

: 19 lip 2007, 16:31
autor: akerl
Dora1 pisze:rozumiem co znaczy miec w domu w rodzinie nadgorliwego katolikaNiestety tacy ludzie przeinaczają wiare chrzescijańska na swoje widzimisię

Dokladnie tak,to moze spikniemy twojego tescia i moja mame?ale podejrzewam,ze tez by sie nie porozumieli,bo chyba zadne z nich nie zna pojecia KOMPROMIS :ico_haha_02:

: 23 sie 2007, 22:28
autor: Kajunia25
Jeśli chodzi o nadgorliwych katolików...
To mam w swojej rodzince taki "przypadek". Chodzi o moją ciotkę i jej męża. Gdy byłam mała i jeździłam do nich to nie wiedziałam co się święci ale w obecnej sytuacji uważam ich za nienormalnych. Mają dwójkę dzieci (dorosłych). Gdy są wszyscy razem to tak jakby byli sobie obcy. Nie potrafią się między sobą porozumieć. Syna od początku widzieli jako ministranta - potem księdza a córkę jako zakonnicę. Syn w pewnym momencie nie wyrzymał ich nacisków, rzzucił szkołę i wyjechał za granicę, jest tam do tej pory i nie zamierza wracać. Córka zakochała się raz w pewnym księdzu, a jako że on ją odrzucił popadła w depresję.. Potem starała się dostać do zakonu ale ze względu na leczenie psychotropami jej nie przyjęli... Cała rodzina się po cichu śmiała...
Wracając do tej ciotki to ona jest katechetką (a jakże by inaczej).. Jej mąż codziennie chodzi na msze, jeżdżą ciągle na pielgrzymki, zapraszają do siebie do domu księży na obiad z okazji imienin + siostry zakonne. Przed domem mają figurkę Maryi - wielką!!! Ciotka z mężem nie śpią razem w pokoju. Każde ma swoją sypialnię w której przed snem modli się conajmniej 30 min. (jako dziecko podsłuchałam :ico_szoking: ).
Moim zdaniem przez tą swoją wiarę zniszczyli własną rodzinę!! No bo jak w takich warunkach ich dzieci miały się zdrowo wychować?? Ich córka boi się dzieci itp. Chodzi ubrana jak zakonnica. Co wy na to??

: 24 sie 2007, 08:12
autor: Pozytywka
Kajunia25, to chore :ico_olaboga: :ico_olaboga:

: 24 sie 2007, 08:19
autor: Izunia
Kajunia25, u twojej cioci i wujka to chyba jakas obsesja jest... :ico_szoking: :ico_olaboga: :ico_puknij:

: 24 sie 2007, 14:23
autor: Magdalena_82
Kajunia25, to jakiś koszmar...przepraszam, lae dla mnie to nie gorąca wiara tylko zakłamanie...
Kajunia25 pisze:Moim zdaniem przez tą swoją wiarę zniszczyli własną rodzinę!! No bo jak w takich warunkach ich dzieci miały się zdrowo wychować??

Dokładnie :ico_noniewiem:

: 21 paź 2007, 21:23
autor: anetusia83
tez sie zgasdzam

: 22 paź 2007, 21:54
autor: ladybird23
Kajunia to niezła jazdę tam maja...małzeństwo (sakramentalne) co nie spi razem to chyba nie po katolicku?? :ico_noniewiem: wszystko idzie zrozumiec ale zeby zmarnowac swoja rodzine, to juz :ico_nienie:

: 25 paź 2007, 12:31
autor: aga0406
Zaglądam tu czasem, ale nic nie piszę. Dzisiaj jednak jest mi cholernie ciężko...
Długa to historia, ale postaram sie w skrócie aby nie zanudzić.
Od trzech lat mieszka z nami moja mama- przygarnęłam ją do siebie kiedy ojciec zaczął się nad nią znęcać. Te trzy lata to ciągłe sądy - sprawa rozowdowa, sprawy karne itp. mojej mamy oczywiście. Po tym wszystkim moja mama zmieniła sie niedopoznania. Ciągle sie jej wydaje, że wszystko sie jej należy i wszystko trzeba robić pod jej dyktando, bo jeśli jest inaczej to tragedia :ico_olaboga:
Na dzień dzisiejszy jest w trakcie wyprowadzki - kto jej coś zaoferuje, że coś da - to jej nie pasuje musi być nowe.. chrzaniona Burżuazja( to mój mąż tak mówi o niej).
Przez jej zachowania już nie raz moje małżeństwo wisiało na włosku, ale dzięki naszej miłości jeszcze jesteśmy razem.
Nie mogę doczekać się dnia kiedy całkiem opuści moje mieszkanie :ico_brawa_01:
to jedna część historii..

: 25 paź 2007, 14:52
autor: Blanka26
aga0406, strasznie Ci współczuję i nawet nie wiem co ci napisać, bo pewnie jedynie uśmiech twojego męża humor ci poprawi. Posłuchaj, wiem, że jest ciężko, ale musisz bardzo wspierać swojego męża, jesteś teraz jego największym wsparciem. Wydaje się że ta tragedia jest nie do przeżycia. Wiem co mówię, pół roku temu utonął mój szwagier, w miesiąc po ślubie z moją siostrą :ico_placzek: moja siostra też strasznie się zmieniła, coś w niej umarło, nic ją nie cieszy. cały czas brała środki uspokajające, leczyła się u psychiatry, spotykała się z psychologami. Ciągle mówi o mężu, jeździ non stop na cmentarz ze świecami. wszyscy się załamaliśmy. Miał 30 lat :ico_placzek: choć minęło już prawie pół roku, wydaje się jakby to było wczoraj. Najgorsza jest ta tęsknota. Ale musisz pomóc mężowi się pozbierać, musi mieć pewność że ma w tobie oparcie. i dam Ci dobrą radę, namawiaj męża aby jak najczęściej opowiadał o bracie, to bardzo pomaga, niech wyrzuca z siebie wszelkie myśli, pozwalaj mu płakać. Nie może tego w sobie dusić.
tylko czas leczy rany.I niestety nic na to nie poradzimy. Choć nie ma dnia żebyśmy nie płakali. :ico_placzek: Bardzo wam współczuję.
A w przypadku mamy, może z nią porozmawiaj, powiedz, że nie wszystkie jej pomysły ci odpowiadają i że bardzo doceniasz to, że ona Ci doradza, ale w niektórych sprawach musisz postąpić inaczej. Musi to zrozumiec.

: 26 paź 2007, 08:46
autor: aga0406
Delicja rozmowy z moją mamą nic nie dają, ja jestem z natury szczerą osobą moze czasem do bólu :ico_oczko: i nawet to nie pomaga. jak mówię co myślę to sie obraża no bo jak ja śmię nie przyznać jej racji.. Na szczęście się wyprowadza :ico_brawa_01: 3 lata wycięte z życiorysu juz mi wystarczą. Mówię mojemu starszemu bratu że on dostanie ją na starość :-D
Natomiast z moim mężem rozmawiam codziennie i nawet kiedy jest zły a nie ma racji, póki co schodzę mu z drogi, ale tak na dłuższą metę sie nie da. wszystko zostało na mojej głowie dzieci, dom, wszelkie inne sprawy, a ja też pracuję. Zaczynam dzień o 6.oo rano kończę o 23.00 bądź 24.00 Wiecie jak jest :ico_duzepranko: :ico_pranko: :ico_prasowanko: :ico_odkurzanie: i dzieciom czas tzreba poświęcić. Oj ojk czasem głowa puchnie.