Re: Lato i Jesień 2011
: 19 sty 2013, 10:14
Nina to daj znać co tam i jak tam:*
A ja wczoraj miałam taki dzień ,że aaaaj....
2 dni temu zadzwonił do mnie Piotr (ten policjant co wyjechał bez słowa), akurat jechałam autem i nie mogłam odebrać,
Potem jak skonczyłam jazde odsłuchałam wiadomość na poczcie "Brzmiała odezwij się jak będziesz mogła"
Mówie co on cholera chce, fakt ,że wysłaliśmy sobie życzenia na święta z czystej grzeczności ale to tak wysyłałam wszystkim to i jemu , a co bede jakąś urazę chybić trudno stało się tak...
No i on wtedy zadzwonił na jakieś 5 min, ale rozmawiałam z nim bardzo formalnie, ą,ę ... nie umiałam gadac z nim jak wcześniej wiec przedwczorajszy telefon bardzo mnie zdziwił ale dałam mu eska jestem dostępna, jechałam autem nie mogłam odebrać.
I po 3 min zadzwonił jak gdyby nigdy nic , co tam, a to prawko zdajesz, czemu nic o tym nie wiedziałem, itp itp..
No ale gadaliśmy ponad 10 min i każdą minutą rozmowa była taka już na luzie dopóki nie zapytał mnie czy żałuje tego co sie stało?
Pytam tego ,ze sie rozstaliśmy ? On tak, bo ja każdego dnia o Tobie myśle o Tobie i o Liwii, nie odzywałem się 4 dni a Ty mnie skreśliłaś , nie pomyślałaś ,że może coś mi sie stało ? Zaczełam się bronić ,że Ty zawsze sie rzadko odzywałeś i w ogóle wypomniałam mu wszystko, i zapytał się mnie i co chcesz to tak zostawić ? Ułożyłaś już sobie życie pewnie ? I w tym momencie nie wiedziałam co mam odpowiedzieć , zapytałam a czemu nie odezwałeś się mimo mojej wiadomości ,że to koniec, nie próbowałeś się bronić ?
Mówi ,że odsłuchał ją dopiero po 2 tyg bo w szpitalu nie miał telefonu, a ja potem już faktycznie nie sprawdzałam czy telefon jest aktywny... I myślał ,że po 2 tyg rozdrapie tylko moją ranę , że już sobie ułożyłam życie....
A wtedy jak dzwonił na święta nie miał śmiałości zapytać o co kolwiek i psuć mi świąt, nie umiał...
No ale dobra , pytam sie Go i co dalej, myślisz ,że będziemy taką parą na odległość? Ze ja zapomne..
A on ,że będzie jutro w Radomiu i chciał by się spotkać, mówie nie wiem. Ale wkońcu się zgodziłam.
No i spotkałam się z nim ,czekał na mnie tam gdzie zawsze sie umawialiśmy na parkingu za moi blokiem, serducho to mi tak biło ,że masakra , nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić...
No i podeszłam do Niego, trzymał w rękach przepiękny bukiet takich krwisto czerwonych róż...
Jest szansa ,że dasz mi się wytłumaczyć zapytał na wejściu, mówie słucham...
Tylko sie streszczaj bo jest -5 stopni a ja nie mam zamiaru zamarznąć, Ty sie moim zlodowaciałym serduchem przez 1,5 miesiąca nie martwiłeś, Zaczął od tego czy dzownił do mnie Marian od ok tyg. Marian to nasz wspólny kolega z giełdy, 50latek który tryska wigorem bardziej niż ja, Mówie dzwonił, codziennie a co to ma do rzeczy ? Ja mu kazałem dzwonić żeby sprawdził czy masz kogoś, bałem się zapytać, żeby podpytał się o mnie, faktycznie Marian pytał ale myślałam ,że pyta z ciekawości a nie został nasłany.
No mówie mega kur... mega .
No ale do rzeczy mówie do czego zmierzasz?
Monika ja każdego dnia o Tobie myślałem, wtedy 8 grudnia zostałem postrzelony na akcji, telefon był cały czas na komendzie, był nie używany, wiec bateria trzymała ok tydzień, dlatego myślałaś ,że nic mi nie jest, nie dzowniłem do Ciebie od kogoś innego bo nie miałem jak, byłem nieprzytomny, a gdy odzyskałem przytomność nie pamiętałem Twojego numeru telefonu, dopiero jak wróćiłem do domu i włączyłem telefon było to 22 grudnia odsłuchałem wszystko i miałem ochote do Ciebie jechać wyjaśnić Ci ale to bylo 2 tyg temu i Ty pewnie już zapomniałaś i ułożyłaś sobie wszystko... Zadzwoniłem 23 ale nie chciałem Ci nic mówić, mieszać w głowie, bałem się ,że mi nie uwierzysz, nie dostałem przepustki a ni na święta a ni na sylwestra bo byłem za słaby...
Został postrzelony na akicj w lewe ramie, do tej pory lewa ręka nie jest w 100% sparwna i czeka go długa rehabilitacja, dziewczyny uwierzcie mi stałam tam i po prostu nie umiałam opanować łez, wierzyłam mu.. Po prostu uwierzyłam.
Mówi pojedźmy na kolacje, bo naprawde to zamarzniemy , mówie okej. .. I pojechaliśmy do restauracji, tam cały czas rozmawialiśmy i w ogóle ... Potem zaproponował mi spacer i poszliśmy do Iłży na zamek 10 min od restauracji , było po 22, pruszył śnieżek, tam otworzył wino, i zamarzając wypiliśmy po łyczku.. Ja więcej bo musiałam emocje przepić a on ,że prowadził to bardzo malutko, i zapytał czy uda nam się to odbudować? On mi nic nie może obiecać bo wie ,ze ja i tak nie uwierze nawet gdyby zapewniał mnie 100razy dziennie, on 15 maja kończy szkółkę a ja mam 7, 8,9 maja mature, on będzie co te 3 tyg czasem co miesiąc, a ja i tak mam swoje życie w Radomiu wiec mam żyć jak dawniej, uczyć się przedewszystkim zdać prawko, mature... A od czerwca jeżeli będę chciała i mu zaufam a zrobi wszystko żebym zaufała ,zamieszkamy razem w Warszawie. Dodał ,że bardzo mu marudziłam w ostatnie dni związku ,ze ciągle było mi coś nie tak, narzekałam , dlatego był czasem zimny ale nie przestał mnie kochać a kochał z dnia na dzień bardziej, no i co no głupia baba , zero asertywności ... rzuciłam mu sie na szyje i polecieliśmy w ślimaka cóż... :D Ale wspomniałam znów w głowie słowa niny ,że to ten, to to co mam, co powinnam czuc...
No i wrócilismy do siebie ;) Nie wiem co będzie dalej zostawiam to życiu...
No i o 1 byłam w domu:DDDDDD
eehhhh..... jestem szczesliwa :))
A ja wczoraj miałam taki dzień ,że aaaaj....
2 dni temu zadzwonił do mnie Piotr (ten policjant co wyjechał bez słowa), akurat jechałam autem i nie mogłam odebrać,
Potem jak skonczyłam jazde odsłuchałam wiadomość na poczcie "Brzmiała odezwij się jak będziesz mogła"
Mówie co on cholera chce, fakt ,że wysłaliśmy sobie życzenia na święta z czystej grzeczności ale to tak wysyłałam wszystkim to i jemu , a co bede jakąś urazę chybić trudno stało się tak...
No i on wtedy zadzwonił na jakieś 5 min, ale rozmawiałam z nim bardzo formalnie, ą,ę ... nie umiałam gadac z nim jak wcześniej wiec przedwczorajszy telefon bardzo mnie zdziwił ale dałam mu eska jestem dostępna, jechałam autem nie mogłam odebrać.
I po 3 min zadzwonił jak gdyby nigdy nic , co tam, a to prawko zdajesz, czemu nic o tym nie wiedziałem, itp itp..
No ale gadaliśmy ponad 10 min i każdą minutą rozmowa była taka już na luzie dopóki nie zapytał mnie czy żałuje tego co sie stało?
Pytam tego ,ze sie rozstaliśmy ? On tak, bo ja każdego dnia o Tobie myśle o Tobie i o Liwii, nie odzywałem się 4 dni a Ty mnie skreśliłaś , nie pomyślałaś ,że może coś mi sie stało ? Zaczełam się bronić ,że Ty zawsze sie rzadko odzywałeś i w ogóle wypomniałam mu wszystko, i zapytał się mnie i co chcesz to tak zostawić ? Ułożyłaś już sobie życie pewnie ? I w tym momencie nie wiedziałam co mam odpowiedzieć , zapytałam a czemu nie odezwałeś się mimo mojej wiadomości ,że to koniec, nie próbowałeś się bronić ?
Mówi ,że odsłuchał ją dopiero po 2 tyg bo w szpitalu nie miał telefonu, a ja potem już faktycznie nie sprawdzałam czy telefon jest aktywny... I myślał ,że po 2 tyg rozdrapie tylko moją ranę , że już sobie ułożyłam życie....
A wtedy jak dzwonił na święta nie miał śmiałości zapytać o co kolwiek i psuć mi świąt, nie umiał...
No ale dobra , pytam sie Go i co dalej, myślisz ,że będziemy taką parą na odległość? Ze ja zapomne..
A on ,że będzie jutro w Radomiu i chciał by się spotkać, mówie nie wiem. Ale wkońcu się zgodziłam.
No i spotkałam się z nim ,czekał na mnie tam gdzie zawsze sie umawialiśmy na parkingu za moi blokiem, serducho to mi tak biło ,że masakra , nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić...
No i podeszłam do Niego, trzymał w rękach przepiękny bukiet takich krwisto czerwonych róż...
Jest szansa ,że dasz mi się wytłumaczyć zapytał na wejściu, mówie słucham...
Tylko sie streszczaj bo jest -5 stopni a ja nie mam zamiaru zamarznąć, Ty sie moim zlodowaciałym serduchem przez 1,5 miesiąca nie martwiłeś, Zaczął od tego czy dzownił do mnie Marian od ok tyg. Marian to nasz wspólny kolega z giełdy, 50latek który tryska wigorem bardziej niż ja, Mówie dzwonił, codziennie a co to ma do rzeczy ? Ja mu kazałem dzwonić żeby sprawdził czy masz kogoś, bałem się zapytać, żeby podpytał się o mnie, faktycznie Marian pytał ale myślałam ,że pyta z ciekawości a nie został nasłany.
No mówie mega kur... mega .
No ale do rzeczy mówie do czego zmierzasz?
Monika ja każdego dnia o Tobie myślałem, wtedy 8 grudnia zostałem postrzelony na akcji, telefon był cały czas na komendzie, był nie używany, wiec bateria trzymała ok tydzień, dlatego myślałaś ,że nic mi nie jest, nie dzowniłem do Ciebie od kogoś innego bo nie miałem jak, byłem nieprzytomny, a gdy odzyskałem przytomność nie pamiętałem Twojego numeru telefonu, dopiero jak wróćiłem do domu i włączyłem telefon było to 22 grudnia odsłuchałem wszystko i miałem ochote do Ciebie jechać wyjaśnić Ci ale to bylo 2 tyg temu i Ty pewnie już zapomniałaś i ułożyłaś sobie wszystko... Zadzwoniłem 23 ale nie chciałem Ci nic mówić, mieszać w głowie, bałem się ,że mi nie uwierzysz, nie dostałem przepustki a ni na święta a ni na sylwestra bo byłem za słaby...
Został postrzelony na akicj w lewe ramie, do tej pory lewa ręka nie jest w 100% sparwna i czeka go długa rehabilitacja, dziewczyny uwierzcie mi stałam tam i po prostu nie umiałam opanować łez, wierzyłam mu.. Po prostu uwierzyłam.
Mówi pojedźmy na kolacje, bo naprawde to zamarzniemy , mówie okej. .. I pojechaliśmy do restauracji, tam cały czas rozmawialiśmy i w ogóle ... Potem zaproponował mi spacer i poszliśmy do Iłży na zamek 10 min od restauracji , było po 22, pruszył śnieżek, tam otworzył wino, i zamarzając wypiliśmy po łyczku.. Ja więcej bo musiałam emocje przepić a on ,że prowadził to bardzo malutko, i zapytał czy uda nam się to odbudować? On mi nic nie może obiecać bo wie ,ze ja i tak nie uwierze nawet gdyby zapewniał mnie 100razy dziennie, on 15 maja kończy szkółkę a ja mam 7, 8,9 maja mature, on będzie co te 3 tyg czasem co miesiąc, a ja i tak mam swoje życie w Radomiu wiec mam żyć jak dawniej, uczyć się przedewszystkim zdać prawko, mature... A od czerwca jeżeli będę chciała i mu zaufam a zrobi wszystko żebym zaufała ,zamieszkamy razem w Warszawie. Dodał ,że bardzo mu marudziłam w ostatnie dni związku ,ze ciągle było mi coś nie tak, narzekałam , dlatego był czasem zimny ale nie przestał mnie kochać a kochał z dnia na dzień bardziej, no i co no głupia baba , zero asertywności ... rzuciłam mu sie na szyje i polecieliśmy w ślimaka cóż... :D Ale wspomniałam znów w głowie słowa niny ,że to ten, to to co mam, co powinnam czuc...
No i wrócilismy do siebie ;) Nie wiem co będzie dalej zostawiam to życiu...
No i o 1 byłam w domu:DDDDDD
eehhhh..... jestem szczesliwa :))