Na pewno wszystko będzie dobrze.
Julchik, dla mnie naciskanie ( a właściwie ten kretyn się rzucił na brzuch) nie było jakieś straszne, ale wiem teraz, że to dla dziecka może być niebezpieczne. Ale wiesz co, naszprycowali mnie PONOĆ dolarganem (tak wpisali w książczce) i byłam totalnie otumaniona, do tego stopnia, że nie czułam parcia, a ponoć było. I się rzucił, żeby "pomóc"... Niby było to konieczne, bo tętno spadało.
A piszę, że ponoć dolarganem, bo np przy drugim porodzie mam wpisane, że podano mi oksytocynę

Ciekawe kiedy i po co, jak po wejściu na porodówkę od razu dostałam partych i po 5 min miałam synka na brzuchu. No, ale tak wpisali..
A nacięcia może się nie boję, ale nie chcę, bo wiem, że można i 4 kilowe dziecko urodzić i nie być naciętą! Ale sam zabieg, jak dla mnie bezbolesny, a potem lekki dyskomfort, bo siadać i normalnie chodzić mogłam od razu właściwie. No, ale moje porody należą do krótkich i lekkich.
Słyszałyście o masażu krocza (żeby stało się elastczniejsze i nie było potrzeby nacięcia). Ja miałam postanowienie się masować przed poprzednim porodem, ale jakoś mi się nie chciało, zapominało itd
no zmykam, bo mi się biszkopt spali ;)
[ Dodano: 2010-01-02, 17:56 ]
Dobrze, że masz teraz zdrową córeczkę
mmarta. I pewnie nie będzie powtórki tym razem, bo kleszcze to chyba malutki procent porodów... (?)
julchik, w tej książce nie ma niczego o tym jak uniknąć np. kładzenia się na brzuchu... niestety to w naszym przypadku zależało tylko od tego, że dr.H po prostu często taką praktykę stosuje... Najśmieszniejsze i zarazem najtragiczniejsze jest to, że i naciskania i mocnego parcia (naprawdę się starałam, aż mi naczynka w oczach popękały z wysiłku), i nacięcia można by uniknąć jakby fizjologicznym porodom sprzyjali też medycy... i pozwalali częściej rodzić (czytaj "wypierać dziecko") w pozycji wertykalnej. Bo większość szpitali pozwala łazić, stać, kucać tylko w pierwszej fazie. Parcie już na łóżku, czyli wypieramy dziecko przeciwnie niż działa grawitacja... cóż za ułatwienie
