Sylwia Święta racja. Ja sie spotykam z tym na codzień w pracy. A jeszcze gorzej jest patrzec na smiertelnie chore dzieci
WIęc jak już pisałam jestem wdzięczna Bogu i opaczności,że z moja Tosią wszystko koniec końców dobrze sie ułozył.
Ela Przykro mi,że Amelka jest chora, ale całe szczeście że jeszcze nie pracujesz i możesz z nią być w pracy.
Marta i Justyna Ja nie dam rady dopołudnia się spotkać ale od pn-środ po 16 bo w czwartek basen a w piatek zazwyczaj dyzur, choć w tym tygodniu szykuje mi się sobotni dyżur, nie mogę się z moim koordynatorem dogadać
on swoje a ja swoje.
A u mnie w pracy dziś zadziwiająco sympatycznie. Powoli ucze się wszystkiego i sama sobie organnizuje czas, bo tam nikt nie mówi co robić sa rzeczy któr musza być zrobione, dzieci pobadane, historie napisane, badania zrobione. Na początku się bałam ale coraz lepiej mi wszystko idzie. ROdzice coś mnie lubią bo zawsze mnie wyłapują o informacje, a nie czuję się jeszcze pewnie w ich udzielaniu więc troche mnie to stresuje ale pamiętając swoje doświadczenia nikogo nie zbywam i zawsze jestem miła.
Dzisiaj przypadł dyżur mojego teścia przy Tosi, jak dziewczyny usłyszały w dyzurce jak mu tłumacze jak ma karmić Tosie to stwierdziły żebym lepiej już poszła i tym sposobem byłam już o 14 w domku.
Teraz Tosia spi, ale jak wstanie to idziemy jeszcze n polko bo ładne pogoda dzisiaj to tzreba korzystać.