Strona 87 z 121

: 07 cze 2011, 19:51
autor: Kocura Bura
markotka, super! Brawa dla Was!

: 08 cze 2011, 09:16
autor: izuś_85
markotka, :ico_brawa_01: :ico_brawa_01: :ico_brawa_01: :ico_brawa_01:

: 08 cze 2011, 09:37
autor: markotka
dzięki :-D

: 09 cze 2011, 07:52
autor: Inuno
hej, to może i ja się skuszę na opis porodu...

Wszystko zaczęło się w środę, 6 kwietnie (termin był na 9). Rano poszłam na zakupy, przytargałam wielkie siatki do domu, potem wzięłam się za sprzątanie i gotowanie obiadu... ok 13 poczułam jakieś sączenie tam na dole.. Pomyślałam, że to pewnie śluz, założyłam wkładkę i dalej sprzątałam.. Wieczorem do domu wrócił Mąż, siedzieliśmy i gadaliśmy, stwierdziłam że idę pod prysznic i obejrzymy film.. Wstałam i coś chlusnęło... Pobiegłam do łazienki i mówię do Męża: "nie wiem jak Ci to powiedzieć, ale chyba mi wody odeszły". Mąż zaczął biegać jak poparzony zbierając wszystkie moje torby, ja sobie na spokojnie wzięłam prysznic, ubrałam się, ogarnęłam swoje rzeczy i spokojnie poszłam do samochodu, bo Mąż już odpalił :P Nic się nie działo, żadnych skurczów, ale Mąż i tak gnał, ile tylko autko wyciągnęło xD
Na izbie przyjęć były przede mną trzy panie ze skurczami, więc usiadłam i czekałam, jak nadeszła moja kolej, pani mnie zbadała, naciskała brzuch i stwierdziła, że ona nie widzi wód, ale mam iść na obserwacje. I tak wylądowałam na patologii.. W nocy odchodziły mi wody - sączyły się, potem chlustało i tak w kółko.. Rano zaczęły się skurcze.. Wiłam się po korytarzu, oddychałam i tak cały dzień. Mąż dzielnie chodził za mną ze stoperem.. Po południu skurcze już miałam co 2-3 minuty trwające nawet 1,5 minuty.. Kazali dalej chodzić... Poszłam pod prysznic i... skurcze się wydłużyły - prawie przeszły :ico_szoking: No nic.. znowu ktg i kolejna noc... W nocy zaczęły się znacznie silniejsze skurcze... I znowu wiłam się po korytarzu... Dramat, byłam padnięta... Rano na badaniu dowiedziałam się że rozwarcie jest na 3 cm i że prawdopodobnie dzisiaj urodzę :D Pomyślałam że nareszcie - 2 dzień po odejściu wód i skurcze są - jest ok :) Dostałam zastrzyk na rozwieranie szyjki i znowu kazali chodzić i oddychać... Jak już skurcze były intensywne miałam iść pod prysznic na pół godzinki.. No to poszłam, woda przyjemnie łagodziła skurcze. Po prysznicu poszłam na badanie i położna do mnie w szoku, że nie czuje już pęcherza a dziecko jest w kanale rodnym i czuć przedgłowie.. xD Ale rozwarcie na 5 cm dopiero.. No to za godzinę jechałam na porodówkę, było coś ok. 12 południe. Podłączyli ktg i oksytocynę i dopiero zaczęła się jazda.. skurcze się tak rozkręciły, że płakałam :/ Mąż próbował coś zrobić, ale nic nie pomagało.. Potem znowu ktg - męczarnia, nie mogłam wyleżeć.. potem zaczęłam wymiotować... Potem skakałam na piłce, potem prysznic ktg - czas dłużył się niemiłosiernie... Potem z przebłysków pamiętam jak na zegarku była 19 i usłyszałam, że jeszcze trochę, niedługo będzie po... potem pamiętam tylko potworny ból... Mąż mi opowiadał, że siedziałam na piłce oparta o jego kolana, budziłam się na skurcz, wyłam z bólu i mdlałam... Potem poczułam parcie, zawołaliśmy położną - kazała się położyć, sprawdziła rozwarcie - 9 cm, ale szyjka jeszcze wysoko i mam nie przeć... Ból niesamowity, skurcz który się nie kończył...Moja mama czekała na oddziale na mnie i swojego wnuczka, więc Mój Mąż do niej zadzwonił i powiedział jaka jest sytuacja, że ja się wykańczam i że zakazali mnie przeć.. Mama powiedziała, że pogada z lekarzem.. Za chwilę dzwoni, że lekarz zamówił sobie pizze i jak zje to przyjdzie.. Jak Mąż to usłyszał, to poszedł do gabinetu, walnął w drzwi, zaczęła się awantura, moja mama zaczęła straszyć prokuratorem to się zlitował i przyszedł.. Od razu była podjęta decyzja o cesarce... Ja już tylko krzyczałam, bo nie miałam siły ani oddychać, ani chodzić a czułam jak mnie rozrywa od środka... Anestezjolog (było ich dwoje) nie mogli się wkuć w żadną żyłę, po jakimś czasie wreszcie im się udało.. potem znieczulenie w kręgosłup i poczułam ulgę, zero bólu, tylko mrowienie... kilka minut i usłyszałam płacz mojego Maleństwa, dostałam go do pocałowania i patrzyłam jaki jest Malutki i śliczny. popłakałam się...

Poród miałam ciężki, rana na brzuchu przypomina o tym bólu, ale rosnące Maleństwo daje tyle radości, że niweluje wszystkie smutki i już nie mogę się doczekać kolejnego dzidziusia, żeby poczuć kopniaczki w brzuszku, potem płacz przy porodzie i patrzenie jak rośnie i odkrywa świat :) ale do tego jeszcze jakieś 2 latka ;)

: 09 cze 2011, 09:06
autor: markotka
Inuno biedulko nacierpiałaś się :ico_sorki: ale masz 100% rację, że dla takiego maleńkiego cudu warto :ico_brawa_01: dzielna dziewczyna :ico_brawa_01:

: 09 cze 2011, 11:09
autor: Kocura Bura
Inuno, dzielna bylaś bardzo :-)
Ale się Synkowi spieszyło do Ciebie :-)

: 09 cze 2011, 12:04
autor: izuś_85
Inuno, oj nacierpiałas sie strasznie :ico_sorki: ale wazne ze wszystko sie ułożyło :ico_oczko:

: 09 cze 2011, 12:08
autor: aniawlkp86
Inuno nieźle cię wymęczyli :ico_olaboga: ale i tak byłaś dzielna :ico_brawa_01: :ico_brawa_01:

: 09 cze 2011, 15:07
autor: izabelllla123
Inuno coś potwornego jak się nacierpiałaś..... niezwykle dzielna jesteś..... :ico_brawa_01: :ico_brawa_01: :ico_brawa_01: :ico_brawa_01:

: 09 cze 2011, 15:13
autor: spadlamznieba
Inuno, Kochana, jestem dumna ze znam Cie osobiscie - dałaś radę:) dzielna Kobita zCiebie :)

swoja droga, smieszne ,ze ten bol uzaleznia. no nie? :) j tez chcialabym drugie za jakis czas . moj to sie ze mnie smieje