adam85
Noworodek Forumowy
Noworodek Forumowy
Posty: 1
Rejestracja: 12 sty 2014, 12:00

Sama sobie winna?!

12 sty 2014, 12:06

Witam!

Otwieram taki temat, gdyż jestem coraz bardziej zbulwersowany wciąż pokutującym (co gorsza, nie tylko u mężczyzn) przekonaniem, że kobieta w sytuacji gwałtu zawsze jest współwinna. Wysyp takich komentarzy nastąpił w związku z ostatnią sprawą zgwałcenia Polki w Indiach. Bo przecież nie miała prawa sama podróżować po obcym kraju i mogła zawczasu myśleć. Podobnie agresywne komentarze dotyczą "prowokowania" gwałcicieli ubiorem, łącznie ze stwierdzeniami, że kobieta, która w chwili gwałtu ma na sobie kombinację: dekolt, mini, rajstopy, obcasy, powinna być uznawana przez sąd za współwinną.

Akurat tak się składa, że facet nie ma prawa dotknąć kobiety bez jej zgody, niezależnie od swoich fantazji i huci, w przciwnym razie jest to zawsze tylko i wyłącznie jego wina. Piszę to jako facet. Poniżej doświadcznie, które być może będzie przestrogą dla innych dziewczyn, aby po prostu, podczas zabawy, bardzo na siebie uważały.

Moja żona kilka miesięcy temu poszła na dyskotekę z dwiema koleżankami. Była ubrana dokładnie tak, jak ubiera się do klubu (krótki żakiet, pod nim świecący top, obcisłe legginsy, szpilki) i był to chyba strój odpowiedni do okoliczności. Zachowanie jej i koleżanek (po prostu piły drinki i tańczyły) też było chyba odpowiednie do sytuacji. Natomiast to, że jakiś bydlak wrzucił jej pigułkę gwałtu do drinka to już całkowicie inna sprawa. Z relacji koleżanek wynikało później, że kiedy one za którymś razem poszły tańczyć, a żona została przy stoliku, widziały, jak rozmawiała z jakimś kolesiem. Tabletkę wrzucił prawdopodobnie, kiedy poszła do toalety. Później żona znowu poszła tańczyć i po dłuższej chwili zniknęła koleżankom z pola widzenia. Zaniepokojone dzwoniły do niej, sprawdzały w toalecie i w innych częściach lokalu, nigdzie jej nie było, telefonu nie odbierała. Po ok. dwóch godzinach zobaczyły ją siedzącą nietomną na ławce przed klubem. Nie pamiętała nic z ostatnoch kilku godzin, zaczęła płakać z bólu i wtedy okazało się najgorsze. Dalej poszło już błyskawicznie. POjechały na pogotowie, na wejścu informacja, że miał miejsce gwałt, oczywiście nieprzyjemne komentarze pielęgniarki nt. ich stroju, badanie ginekologiczne, tabletka po, telefon do mnie (miałem nocną zmianę), wizyta na policji i zeznania (trzeba było poczekać, aż na służbie pojawi się policjantka). Ślady spermy zostały na getrach i stringach. Niestety, żona nie była w stanie podać rysopisu. Prawdopodobnie po tej tabletce zaczęła być, jak każda ofiara pigułki gwałtu, całkowicie subordynowana i już po miała kilkugodzinną amnezję. Koleżanki sprawcę też widziały jedynie z daleka, pracownicy klubu oczywiście nic nie widzieli albo sporządzony w oparciu o ich zeznania portret pamięciowy różnił się.

Dochodzenie trwa, gwałciciel chodzi sobie na wolności i zapewne szuka kolejnych ofiar. Szukam śmiecia na własną rękę. Na policji sugerowali, że prawdopodobnie był z innego miasta i że dyskotekowi gwałciciele często jadą poza miejsce zamieszkania i tam atakują, aby w razie czego nikt ich nie zidentyfikował. Powoli dochodzimi do siebie, mieliśmy terapię.

I pytanie, kto jest winien, pomijając, że ja do końca życia będę sobie wyrzucać, że mnie z nią nie było. Myślę, że każda kobieta ma prawo iść gdzie chce i ubrać się tak, jak jej podpowiada aktualny nastrój. Kiedy zatem skonczy się obwinianie ofiar? Według mnie, winny jest tylko i wyłącznie ten gnój, nikt inny. Karą za gwałt powinna być kastracja lub szubienica.

kujawiaczek1
Towarzyska dusza
Towarzyska dusza
Posty: 23
Rejestracja: 26 maja 2014, 12:14

Re: Sama sobie winna?!

27 maja 2014, 13:25

Zgadzam się z Tobą w stu procentach. Ja boję się bez swojego faceta wychodzić gdziekolwiek wieczorami. A on też niechętnie puszcza mnie samą. Nie mówiąc już o tym, że nie ma możliwości, by zostawić drinka czy inny napój bez obserwacji osoby znajomej...

Wróć do „Pozostałe”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość