Ja też zawsze mówię, że chciałabym być taką "mamą Muminka" - zawsze ciepłą, uśmiechniętą, wyrozumiałą i cierpliwą, czekającą z ciasteczkami na dziecko i jego przyjaciół
Ale to zależy od mojego dnia i od dnia Piotrusia. Ostatnio z moją cierpliwością całkiem dobrze, wiąże się to z tym, że poszłam do pracy. Mam dla Piotrusia dużo mniej czasu ale więcej cierpliwości, żeby tego czasu nie marnować. Na szczęście u mnie brak czasu i wieczne śpieszenie się nie podziałało w odwrotnym kierunku, a tak też czasem bywa... Tłumaczę, rozmawiam... Ale bywa tak, że mam wyjątkowo zły dzień i wtedy zdarza mi się krzyczeć... Bywa też tak, że Piotruś przechodzi swoje ciężkie dni i jest nieznośny przez kilka lub kilkanaście dni z rzędu... Nie da się z nim rozmawiać, rzuca wszystkim, łącznie ze swoim ciałkiem na ziemię i po paru takich dniach tracę cierpliwość...
Ale na pocieszenie dodam, że ostatnio czytałam w jakiejś "fachowej" gazecie, że wyrażanie emocji, właśnie tych negatywnych, przez rodziców wcale nie jest takim przestępstwem jak nam się wydaje. Dziecko uczy się że rodzic też człowiek i może się zdenerwować, choć wyraża to nieco inaczej niż tarzanie się po ziemi czy tupanie
![n :ico_oczko:](./images/smilies/xx_oczko.gif)
Poza tym niezadowolenie rodzica jest dla dziecka karą której świadomość powstrzymuje go przez byciem niegrzecznym (oczywiście nie zawsze), a stoicki spokój i zawsze pogodna mina może dziecku sugerować, że może robić wszystko na co ma ochotę bo mama i tak będzie zadowolona
![n :ico_oczko:](./images/smilies/xx_oczko.gif)