Moje 9 miesięcy!
: 29 sty 2008, 11:33
[center]29 stycznia 2008 roku Wtorek[/center]
Dziś rano znów zerwałam się skoro świt by zjeść porządne śniadanko- w końcu zostanę mamą- po raz drugi myślę i moje myśli kieruję ku śpiącemu obok w naszej małżeńskiej sypialni synkowi. Zaraz potem przebiega mi przez głowę, że już za niegługo będą stało obok siebie dwa łóżeczka, ciekawe jak to wtedy będzie.
Smaruję pierwszą kromkę białego pierczywa- czym ?? oczywiście "Majonezem Kieleckim", mój ciążowy przysmak zarówno w pierwszej ciąży jak i tej obecnej, kładę na niej tłustą wędlinę- zalewam herbatę z domowym sokiem malinowym, włączam telewizor, siadam wygodnie przy stole. Jedząc to moje śniadanie powracam od czasu do czasu myślami do stanu sprzed zafasolkowaniem, kiedy byłam jeszcze tylko z mężem ..Fajnie było, ale teraz jest jeszcze fajniej, cudowniej, wspanialej, bardziej starannej, no może nie w dosłownym tego słowa znaczeniu ale jest coś w tym.
Jak to było? Było to tak... Wojtuś miał 7,5 miesiąca, była niedziela i zaraz wybieraliśmy się na drugi dzień wesela brata jako starostowie. Moja kobieca i matczyna intuicja mówiła mi, mimo 2 wykonanych wcześniej testów niegatywnych, że ktoś mieszka pod moim sercem, ktoś liczy na to, że zaufam temu czemuś co mają tylko kobiet w ciąży. Ogólnie rzecz biorąc miałam tego dnia ochotę na miłe weselne pogawędki przy kieliszku wódeczki, drina lub czegoś takiego- w końcu tylko raz jest się starościnką! No więc mówię do mojego T. "idź do apteki i kup mi test"- przypominając to sobie przywołuje na usta uśmiech promienny niczym słoneczko- T. nie zwróciwczy na moje słowa wiekszej uwagi począł wiązać krawat ... Wstałam, wcisnełam mu pieniążki i wysłam po test ...
Acha ... Wojtuś sie obudził- słyszę płacz dobiegający z sąsiedniego pokoju. Koniec śniadania, koniec ciszy, ale ten mój smyk i tak potrafi mnie obłakawić. Wstaję powoli, moje 96 cm w brzuszku w 23 tygodniu ciąży już daje o sobie znać, kręgoslup też zaczyna łupać ale co tam, matka polka silną kobietą więc dzielnie dreptam po szkraba. Pochlam się nad lóżeczkiem i co widzę, dwoje błyszczących oczu wpatrzonych we mnie, cztery ząbki w usmiechu suszące się na powietrzu... Już się nie mogę doczekać jak zobaczę drugiego szkraba!
... Tomasz kupił test, za pół godziny musimy wyjśc z domu, ja już wymalowana i wystrojona i niepewna swoich uczuć idę do łazienki i robię test. Wychodzę i po 3 minutach proszę T. żeby poszedł i zobaczył czy moje przeczucia są terafne. Dzilenie krocząc wpadł do naszej piaskowej łazienki, po czym wyszedł z miną świadczącą o niezwykłym odkryciu. Pamiętam jak dziś swoje miękkie jak z waty nogi kiedy usłyszałm slowa męża: " Kochanie, będziemy mieć drugie dziecko" Coooooooooo? Nie wierzę, popadam w zadumę, płaczi szloch nad swym nędznym losem matki. Precież to nie możliwe, nie teraz za wcześnie... Z rozmazanym okiem, zasmarkanym nosem przytulam się do ciepłych i silnych ramion Tomcia. Będzie dobrze- powiedział i mnie pocałował- a ja w myślach powtarzałam sobie...Będzie, będzie...
Mały Wojtuś wariuje, ja co chwilka sprawdzam czy czegoś nie ma w buzi i nagle łup... 10:28 rano ..pierwszy tego dnia kopniak od maluszka w brzuszku ... Kiedy był pierwszy raz wogóle...w 14 tc ..mój ginekolog mi nie wierzył, ale ja wiem swoje. To moje dzieciątko mnie kopalo, cudowne uczucie. Znów przysiadam na krześle i patrzę na moje dzecko i podskakujący brzuszek od kopniaków i stwierdzam jak to fajnie być mamą!
[center][scroll]PIERWSZE ZDJĘCIE
MALUSZKA [/scroll] [/center]
6-8 tc
A to brzuszek:
8 tc
[center]PIERWSZE SYMPTOMY CIĄŻY[/center]
Początki drugiej ciąży były piekne i nieupstrykacone częstumi wizytami z kibelku, czułam się tak, jak gdybym nie była w ciąży... Ale wszytsko co dobre szybko się kończy o kiedy nastał 8 tydzien ciąży co rano bigałam dziarsko do klopiczka i robiłam to co musialm ...często robiłam TO też w nocy ...ale dałam radę...bo w 12 tc już nie wiedzialm nic o tej przypadłości.
Idę zrobić sobie kawę póki mały siedzi grzecznie skupiony na grzejniku, na którym powiesilam magnesiki. Parzę kawę- na którą bagatela- nie miałam ciążowego uczulenia i nie wymiotowałm kiedy poczułam jej zapach, chociaż kiedy nosiłam w sobie Wojtulcia to na samo słowo KAWA dostawałam spazmów i lądowałm głową w wiadomym miejscu. Piję kawę, jem ptasie mleczko ... Luzik guzik, normalnie sielanka, aż szok że mogę coś nawet skrobnąc na moim Tik-Taczku, w normalnych okolicznościach nie daję rady, dopiero jak mały śpi to ide na kompa
!
No i po długich naradach z moim ślubnym postanowiłam iśc prywatnie do ginekologa "potwierdzić" ciąże i dowiedzieć się czy wszytsko ok: PIerwsza wizyta- lecz nie pierwsza już jako ciężaróweczka była jednakd nie najfajniejsza otórz:mój gin poinformował mnie, że takie ciąże się nie utrzymują, ża mału odstęp czasowy od pierwszej coąży i porodu, co ja obie myśle...ogólnie byłam załamana... Kicha... No ale się pozbirałam i jest dobrze! Lece do Wojtusia, bo już marudzi ...
Dziś rano znów zerwałam się skoro świt by zjeść porządne śniadanko- w końcu zostanę mamą- po raz drugi myślę i moje myśli kieruję ku śpiącemu obok w naszej małżeńskiej sypialni synkowi. Zaraz potem przebiega mi przez głowę, że już za niegługo będą stało obok siebie dwa łóżeczka, ciekawe jak to wtedy będzie.
Smaruję pierwszą kromkę białego pierczywa- czym ?? oczywiście "Majonezem Kieleckim", mój ciążowy przysmak zarówno w pierwszej ciąży jak i tej obecnej, kładę na niej tłustą wędlinę- zalewam herbatę z domowym sokiem malinowym, włączam telewizor, siadam wygodnie przy stole. Jedząc to moje śniadanie powracam od czasu do czasu myślami do stanu sprzed zafasolkowaniem, kiedy byłam jeszcze tylko z mężem ..Fajnie było, ale teraz jest jeszcze fajniej, cudowniej, wspanialej, bardziej starannej, no może nie w dosłownym tego słowa znaczeniu ale jest coś w tym.
Jak to było? Było to tak... Wojtuś miał 7,5 miesiąca, była niedziela i zaraz wybieraliśmy się na drugi dzień wesela brata jako starostowie. Moja kobieca i matczyna intuicja mówiła mi, mimo 2 wykonanych wcześniej testów niegatywnych, że ktoś mieszka pod moim sercem, ktoś liczy na to, że zaufam temu czemuś co mają tylko kobiet w ciąży. Ogólnie rzecz biorąc miałam tego dnia ochotę na miłe weselne pogawędki przy kieliszku wódeczki, drina lub czegoś takiego- w końcu tylko raz jest się starościnką! No więc mówię do mojego T. "idź do apteki i kup mi test"- przypominając to sobie przywołuje na usta uśmiech promienny niczym słoneczko- T. nie zwróciwczy na moje słowa wiekszej uwagi począł wiązać krawat ... Wstałam, wcisnełam mu pieniążki i wysłam po test ...
Acha ... Wojtuś sie obudził- słyszę płacz dobiegający z sąsiedniego pokoju. Koniec śniadania, koniec ciszy, ale ten mój smyk i tak potrafi mnie obłakawić. Wstaję powoli, moje 96 cm w brzuszku w 23 tygodniu ciąży już daje o sobie znać, kręgoslup też zaczyna łupać ale co tam, matka polka silną kobietą więc dzielnie dreptam po szkraba. Pochlam się nad lóżeczkiem i co widzę, dwoje błyszczących oczu wpatrzonych we mnie, cztery ząbki w usmiechu suszące się na powietrzu... Już się nie mogę doczekać jak zobaczę drugiego szkraba!
... Tomasz kupił test, za pół godziny musimy wyjśc z domu, ja już wymalowana i wystrojona i niepewna swoich uczuć idę do łazienki i robię test. Wychodzę i po 3 minutach proszę T. żeby poszedł i zobaczył czy moje przeczucia są terafne. Dzilenie krocząc wpadł do naszej piaskowej łazienki, po czym wyszedł z miną świadczącą o niezwykłym odkryciu. Pamiętam jak dziś swoje miękkie jak z waty nogi kiedy usłyszałm slowa męża: " Kochanie, będziemy mieć drugie dziecko" Coooooooooo? Nie wierzę, popadam w zadumę, płaczi szloch nad swym nędznym losem matki. Precież to nie możliwe, nie teraz za wcześnie... Z rozmazanym okiem, zasmarkanym nosem przytulam się do ciepłych i silnych ramion Tomcia. Będzie dobrze- powiedział i mnie pocałował- a ja w myślach powtarzałam sobie...Będzie, będzie...
Mały Wojtuś wariuje, ja co chwilka sprawdzam czy czegoś nie ma w buzi i nagle łup... 10:28 rano ..pierwszy tego dnia kopniak od maluszka w brzuszku ... Kiedy był pierwszy raz wogóle...w 14 tc ..mój ginekolog mi nie wierzył, ale ja wiem swoje. To moje dzieciątko mnie kopalo, cudowne uczucie. Znów przysiadam na krześle i patrzę na moje dzecko i podskakujący brzuszek od kopniaków i stwierdzam jak to fajnie być mamą!
[center][scroll]PIERWSZE ZDJĘCIE
MALUSZKA [/scroll] [/center]

A to brzuszek:

8 tc
[center]PIERWSZE SYMPTOMY CIĄŻY[/center]
Początki drugiej ciąży były piekne i nieupstrykacone częstumi wizytami z kibelku, czułam się tak, jak gdybym nie była w ciąży... Ale wszytsko co dobre szybko się kończy o kiedy nastał 8 tydzien ciąży co rano bigałam dziarsko do klopiczka i robiłam to co musialm ...często robiłam TO też w nocy ...ale dałam radę...bo w 12 tc już nie wiedzialm nic o tej przypadłości.
Idę zrobić sobie kawę póki mały siedzi grzecznie skupiony na grzejniku, na którym powiesilam magnesiki. Parzę kawę- na którą bagatela- nie miałam ciążowego uczulenia i nie wymiotowałm kiedy poczułam jej zapach, chociaż kiedy nosiłam w sobie Wojtulcia to na samo słowo KAWA dostawałam spazmów i lądowałm głową w wiadomym miejscu. Piję kawę, jem ptasie mleczko ... Luzik guzik, normalnie sielanka, aż szok że mogę coś nawet skrobnąc na moim Tik-Taczku, w normalnych okolicznościach nie daję rady, dopiero jak mały śpi to ide na kompa

No i po długich naradach z moim ślubnym postanowiłam iśc prywatnie do ginekologa "potwierdzić" ciąże i dowiedzieć się czy wszytsko ok: PIerwsza wizyta- lecz nie pierwsza już jako ciężaróweczka była jednakd nie najfajniejsza otórz:mój gin poinformował mnie, że takie ciąże się nie utrzymują, ża mału odstęp czasowy od pierwszej coąży i porodu, co ja obie myśle...ogólnie byłam załamana... Kicha... No ale się pozbirałam i jest dobrze! Lece do Wojtusia, bo już marudzi ...