koszatniczka jest naprawde mało wymagająca, to sie tak wydaje ze trudna w hodowli, ale to wchodzi w krew z czasem
koszt też nie jest duzy raz w miesiącu kupowałam dla nich:
-sianko 1,50zł
-trociny 1,50zł
-2szt wapienka 2x1,50zł
-gryzaki (patyki) 2zł
-karma 6zł
-zioła 3zł
-2szt kolby z lucerny 3zł
i to już wszystko czego potrzebują
największy ich plus to to że NIE ŚMIERDZĄ wogóle, bo wydzielają całkowicie bezwonny i bezbarwny mocz
ich sierść jest milutka i zawsze pachnie siankiem, nawet mocno przemoczone trociny nie daja zadnego zapachu
można im dawać do klatki chusteczki higieniczne bezzapachowe lub biały papier toaletowy bezzapachowy i bez wzorków, bedą miały rodoche i zrobią sobie z niego gniazdko
najlepiej mieć dwie koszatniczki i najlepiej tej samej płci, obojętnie czy dwa samce czy dwie samice, można rodzeństwo z tego samego miotu lub gdy jeden jest starszy to drugi musi być malutki 6-tygodniowy zeby mógł być zdominowany przez drugiego samca, wtedy nie dochodzi do krwawych walk między nimi
koszatniczka która ma towarzysza jest zupełnie inna w hodowli, weselsza, żywsza, szczuplejsza i bardziej oswojona niż kosza-samotnik, wiem jak bardzo cierpiał mój Gienio po utracie brata, przytył strasznie i nie chciał sie ruszać, myślałam zę jest chory
no a do tego jak są dwie koszki to mozna podsłuchac ich fascynujace rozmowy i swiergotanie- tego nie mozna usłyszeć gdy ma sie jednego kosiaka
parki koszy nie radzę kupować
-po pierwsze będą sie rozmnazały, kłociły, samca trzeba wtedy oddzielać
-samica musi mieć zabudowany domek (jak papugi) żeby wychować młode
-często dochodzi do komplikacji przy porodzie i albo samica obumiera albo młode rodzą sie genetycznie zmienione- jest to powodem kazirodztwa koszatniczek a w sklepach zoologicznych zazwyczaj mieszka rodzeństwo
-samica gdy nie ma odpowiednich warunków do chowu zjada młode z obawy przed ich utratą
tak wiec polecam mieć dwa kosiaki tej samej płci, czasem pokłócą sie o jedzonko, czasem będą chciały zdominować drugiego kosza, ale nie należy im w tym przeszkadzać, one muszą ustalić hierarchię- wtedy bedą żyły długo i szcześliwie obok siebie
jeśli ktoś ma jedna koszatniczke i chce dokupić drugą to trzeba je odpowiednio połaczyć, nie można bach nowego kosia w nowym domu wrzucić do jednej klatki z innym kosiem, wtedy prawdopodobnie dojdzie do ostrej walki o teren i któryś z nich odniesie rany
aby połączyc dwa koszatki tzraba pamietac o tym ze:
-jeśli mamy starszego kosza kupujemy maleństwo 6-tygodniowe
-przy nosimy go do domu i stawiamy w OSOBNEJ KLATCE na trzy dni w innym miejscu niz stoi stara klatka z naszym kosiem
-po kliku dniach stawiamy klatkę z nowym koszkiem obok klatki ze starym koszkiem, tak zeby mogły sie powąchać
-na wybieg i do kapieli wypuszczamy je osobno, nigdy razem
-po 2-3 tygodniach wypuszczamy je na wspólny wybieg i obserwujemy, jesli stary kosiak zbyt mocno "gwałci" nowego, rozdzielamy je do osobnych klatek
próbujemy codziennie na wybiegu, aż przestaną sie za bardzo (czyli bez przerwy) gwałcić
-podczas wybiegu na którym kosie biegają razem, czyli sie tolerują, klatke w której bedą mieszkały dokładnie myjemy i wymieniamy trocinki, hamaczki i wszystkie rzeczy które mogły by pachnieć koszatniczką, tak aby nowy mieszkaniec nie bał sie tego zapachu
-wpuszczamy obydwa koszki obok otwartej klatki i czekamy jak nowy zareaguje na klatkę, nie zmuszamy go do wejscia do niej, nie zamykamy klatki przez około godzinę
-jeśli młody bedzie próbował uciec, niech jeszcze na noc zostanie w swojej osobnej klatce, a na drugi dzien niech sie od rana przyzwyczaja do nowego miejsca i niech koszki w ten dzien dużo czasu spędzają poza klatką
no chyba na tyle, jeśli ktoś będzi miał jakikolwiek problem, prosze pytać
moje kosie niestety nie mieszkają już ze mną, są u mojej koleżanki, miała je przez miesiac jak ja byłam na praktykach studenckich, jej syn sie w nich zakochał... jak wróciły do mnie to płakał za nimi, a jak ja dowiedziałam sie ze jestem w ciaży to Przemek powiedział zebym dała te koszki koleżance bo i nam to na rękę i jej synek bedzie szczęśliwszy
no i mieszkają teraz w dużo większej klatce
a syn koleżanki szczęśliwy jak nigdy
[ Dodano: 2009-04-22, 09:52 ]
Boszzz jakie to słodkie
No nie wiem czy dla mojego Zozolka takie zwierzatko by sie nadało
Ona jak by dorwała to nie wiem czy zwierzątko by przeżyło
Jejciu one sa naprawde słodkie
Asiu, mozesz spróbować wytłumaczyć córce ze zwierzatko jest żywe i boli go jak sie ściska, moje kosie mieszkają teraz z 5-letnim chłopcem i mały sie nad nimi nie znęca, ładnie sie nimi opiekuje i łaskocze pod paszkami
to zalezy od podejscia do dziecka
spróbuj malutkiej powiedzieć , ze one sa takie malutkie i bezbronne, że musi sie nimi opiekowac zeby im sie krzywda nie stala itp...
co do kontaktu z dziećmi- koszki lubią biegać, być brane na ręce, ale nie lubią być ściskane w dłoniach, będą sie wyrywać i mogą dotkliwie ugryźc, tak wiec żeby nie doszło do takich sytuacji trzaeba koszatniczki nosić na otwartej dłoni, na ramieniu itp, zeby nie trzymać ich w "graści"