Postanowiłam dodać mój opis porodu. Nastąpił on w sumie dość niespodziewanie bo tydzień pzed wyznaczonym terminem i nie do końca tak jak myślałam. Ale biorąc pod uwagę że jestem skończoną nerwuską i histeryczką to jestem z jego przebiegu zadowolona
Poród miał być 02.05.2007, więc na tydzień wcześniej lekarz umówił mnie na pierwsze kontrolne KTG. Przed udaniem się do kliniki postanowiłam wziąść prysznic. Wlazłam do wanny i w momencie gdy się po coś schyliłam usłyszałam taki delikatny trzask, jak pekający balonik
Niby wiedziałam co to oznacza, ale pojawiły się wątpliwości. Lekarz powiedził że mam tyle wód, że jak już odejdą to z niczym tego nie pomylę, a tu tyle co kot napłakał. No i co robić?
Ale zanim wylazłam z łazienki to już się zaczeło na tyle sączyć że wątpliwości się rozwiały. Zadzwoniłam do kliniki i mówię, że miałam mieć KTG ale chyba im bonus przywiozę hehe
Położna do mnie żeby nie czekać, tylko wsiadać w samochód to mnie jeszcze zbadają, pomonitorują itd. mojego lekarza nie było ( był na wyjeździe, przecież jeszcze tydzień), ale spoko zdejmą dyżurnych też dobrych. No cóz trudno, przecież się teraz nie zakorkuję....
W klinice od razu zaprowadzili mnie i męża na porodówkę, bo po wstępnym wywiadzie na recepcji nikt nie miał wątpliwości że się zaczeło. Położna mnie na wszelki wypadek zbadała, no i wtedy jak popłyneło to aż salową wołali żeby podłogę starła
Przebrali mnie w koszulkę taką jednorazową co to później w śmietnik i po sprawie i podpieli do KTG. Po zbadaniu okazało się że mam 3 cm rozwarcia choć mnie dopiero zaczynało boleć i to tak jak na okres.
Ponieważ ja wiem do czego jestem zdolna w nerwach, a nie widziałam powodu męczyć ani siebie ani personelu poprosiłam o znieczulenie. Dostałam zgodnie z ustaleniem wcześniejszym zzo. Jestem z niego bardzo zadowolona, do 22 z groszami ( w klinice byłam o 19:30) miałam 10 cm rozwarcia a cały czas się czułam jak przy okresie.
No potem się zrobiło mniej przyjemnie bo przy koncu pierwszej fazy wstrzymano znieczulenie żeby nie było problemu ze skórczami partymi.
Więc zaczeły mnie boleć krzyże i dół brzucha. Ale jak skórczy partych nie bylo tak nie ma
Okazało się że rozwarcie postępowało szybko, ale mały nie zszedł w kanał, główka przy badaniu była wyczuwalna ale za wysoko do porodu!! Co było robić czekamy. A mały nic. Podkręcili oksytocynę a ten dalej nic. Połozna znowu mnie zbadała i stwierdziła że maluch zamiast się wstawiać robi jakieś wygibasy i skręca w poprzek. Na sali była już lekarka więc z położną zasugerowały że spróbujemy poprzeć czasem to pomaga wstawić się odpowiednio dziecku. Zgodziłam się od ręki bo już mnie trochę skręcało z bólu. Ale co poparłam ;- ponoć dobrze;- i mały zjechał w dół to po skończonym skórczu wracał bachor w górę!!! no taki uparty
W pewnym momencie spadło tętno dziecka ze 149 na 70 lekarka się przestraszyła, wstrzykneli mi jakieś świństwo do kroplówki i tętno się wyrównało, ale już nikt specjalnie nie chciał czekać. Zgodziłam się na cc i o 23:30 mały przyszedł na świat drąc się w niebogłosy i rzucając klam swojemu wcześniejszemu stanowi. I dobrze
Wstawać mogłam po zejściu narkozy czyli o 10 rano dnia następnego byłam już po siusiu a po 12 i obejrzeniu mnie przez lekarza pozwolili mi samej wziąść prysznic.
Analizując mój stan stwierdzam że moje tępo wstawania i dochodzenia do siebie nie było wcale gorsze od tych dziewczyn które były po porodach naturalnych a w niektórych przypadkach i lepsze. Ja cesarkę zniosłam bardzo dobrze, a tym samym potwierdzam że każdy poród to sprawa indywidualna i nie wolno z góry przesądzać o pewnych sprawach ani krytykować takiego czy innego wyboru !!!!
Konradek jest zdrowym ślicznym dzieckiem, ja uniknełam godzinnych mąk ( od tego jest w końcu medycyna i lekarz) i już oboje jesteśmy w domku. Wyszłam po 2,5 dnia. Mały urodził się 25.04.2007 o 23:30 miał 3400g i 53dł.
I to tylu w temacie