Cześć!
Dziewczyny- mogę Wam podac rękę, jeśli chodzi o te ostatnie posty...
Ja też już czasem myślę sobie, że lada moment sfiksuję, jeśli ktoś mi nie pomoże...
Moja mała tez nie śpi w ogóle w dzień, co najwyżej zdrzemnie się na moich rękach (bo chce spędzać na nich całe dnie), a jeśli ja odłoże, bo chcę wziąść się za jakąś robotę to również się budzi... Jedyna pociecha to taka, że nie musze gotować, ponieważ robi to za mnie mama. Julki nosic nie może, ponieważ ma dość zaawansowaną osteoporozę
Na męża moge liczyć pod warunkiem, że porządnie się na niego wydrę- jestem nieco nim zawiedziona... Myślałam, że będę mogła bardziej na niego liczyć, a tu raptem taki tatuś z doskoku
Zajmuję się nią tylko wtedy jak Julcia jest grzeczna, a jak tylko mała zakwęka to od razu mi ja oddaje, bo rzekomo ona głodna,a oczywiście nie zawsze tak jest, no bo ile można jeść?
Coraz częściej się kłócimy, bo ja nerwowo wymiękam- tez bym chciała siedziec i nic nie robić! Chociaż z godzinę,a tu nawet jak tv oglądam, to albo z Julką na rękach, albo prasuję, składam pranie itp... Już raz czy dwa w nerwach padło słowo "rozwód"... Jak to dalej będzie nie wiem...
O koleżankach nie mówię, bo żadna teraz nie ma dla mnie czasu... raptem wszystkie zapracowane się zrobiły odkąd urodziłam
, a jedyna, ktora ma czas i moge z nia pogadać "o wszystkim i o niczym" ma termin porodu na 17 czerwca i mieszka 30km ode mnie
Do tego ta sesja...
Dobrze, że mam siostrę i jej córkę, bo bym nonono całkiem dostała (sorrki za wyrażenie)
Teraz mam wyrzuty, że jestem egoistką, bo wygląda to tak, jakbym miała dość własnego dziecka, co oczywiście nigdy mi przez myśl nie przeszło.
Ale muszę jakoś "zresetować", bo moje nerwy odbijają się również na dziecku!
A w ogóle czytałam o tym w jakimś czasopiśmie- o tym co przezywamy po porodzie- "specjaliści" piszą, że nazywa się to baby- blues