A do mnie żadna położna nie przyszła. Były pielęgniarki z przychodni, do której należymy, ale raczej nie interesowały się sprawami okołopołogowymi, chodziło im głównie o Jasia. Własne problemy rozwiązywałam telefonicznie ze swoim ginem, albo umawiałam się z nim na wizytę. Rozwiązania problemów z karmieniem szukałam głównie w książkach i necie:) Nie wiem, dlaczego nie odwiedziły mnie położne. Być może dlatego, że nie rodziłam w swoim mieście, a nasze dostają namiary na położnice ze szpitala. Sama jednak nie dopraszałam się żadnych wizyt - twarda jestem
