W końcu się doczekalam żeby zamieścić tu swoj opis porodu
Wszystko zaczęło się w niedziele 29.07.2007 o godzinie 12:30 bylam w kościele i odeszly mi wody
zaczęłam panikować ale szybko się opanowalam polecialam do domku wzięłąm kąpiel ogolilam sie zabralam żeczy i pojechalam do gina ten zrobil usg i kazal jechać do szpitala.
W szpitalu bylam o 14
Rejestracja trwala 2 godziny i o 16 kazali mi się przebrać i iść na porodowkę mimo iż nie mialam żadnych skurczy tylko te wody ciągle się laly. Jak sie przebrałam w piżamkę do porodu to mąż jeszcze fotkę mi strzelił
potem mąż pojechal zjeść a ja zostalam sama z niewielkimi skurczami
kolo 18 mąż wrócił i wszystko powoli się zaczęło nie będę dokładnie opisywać bo nie chcę nikogo nastraszyc a niestety moj opis nie byl by przyjemny mimo iż urodzilam o 0:15 czyli tak naprawdę okolo 6 godzin czyli szybko.
Położna byla rewelacyjna (mimo iż nie zaplacilam jej zlotowki) i gdyby nie ona i mąż to nie wiem jak by si to skończylo. Szpital pierwsza klasa bo dostalam pilkę i moglam 3 godziny pod gorącym prysznicem siedzieć bo mi to pomagalo najgorsze bylo to że kobieta obok za parawanem też rodzila i tak sie darla ze mnie to pzrerażalo i panikowalam straszniew końcu polożna powiedziala że da mi znieczulenie bo widzi że nie wytrzym,am bo ciągle rozwarcie bylo na 3 cm ale odczekala pare minut i okazalo się ze już jest 7 wiec powiedziala ze znieczulenia nie bedzie bo juz szybko pójdzie i faktycznie bylo szybko ale temat bolu zachowam dla siebie
. Moment kiedy każą pszeć juz tak nie boli bo wiadomo z eto już końcoweczka
o 0:15 zobaczylam moje maleństwo prawie wypadl mi z rąk bo tak sie trzęslam
a mąż przciął pępowinępotem go zabrali na bok a ja mialam rodzic lożysko ale już nie chcialam i odmowilam współpracy więc polozna jakoś mi je wyjęła ale nie pamietam jak no i najgorsze przedemną bo mnie nacięli więc przyszedl lekarz i zaczął szyc
ból nie do opisania świnia byl tak nie delikatny że myślalam ze go zabije i do tej pory ten cholerny szew mnie boli na szczęścia podczas szycia Łukaszek byl przy mnie wiec staralam sie na nim skupićcalą uwagę i nie myśleć o tym bólu.
Do rana byliśmy razem na łóżku porodowym bo na oddzialach nie bylo miejsc
a rano mnie zabrali na patologię ciąży (bo tylko tam byl miejsca) a Łukaszek zostal piętro niżej na oddziale noworodkowym i co chwila biegalam do niego zeby zobaczyc czy nie plakusia
Mogła bym tak godzinami pisać ale maleństwo domaga się mleczka więc lecę go nakarmić
Już na drugi dzień nie pamiętamlam bólu czulam tylko radość ze w końcu mam go przy sobie a teraz jeszcze tylko cycochy bolą bo pokarmu mam mnóstwo
[ Dodano: 2007-08-04, 18:04 ]
aaa i jeszcze jak wychodziliśmy juz do domu to spotkaliśmy ta położną wycalowalam ja wyściskalam i dałam bombonierkę a ona do mnie "do zobaczenia za 10 miesiecy"
a ja nie zaskoczylam i mowię dlaczego a ona na to " miesiac goi sie krocze i 9 m-cy ciąża)