O kuercze, dziewczyny, ile tortów, ile życzeń
Dziękujemy ślicznie
Marita, pytasz co czułam rok temu? No więc od godziny 6 rano chodziłam do Wc, bo dali mi czopki na przeczyszczenie. Pierwszy nie zadziałam, więc zasadziłam drugi...po drugim poszło jak z armaty
Byłam przygotowana psychicznie na godzinę 8 na cięcie cesarskie, ale przeciągnęlo się na 11:30, bo był nagły wypadek i musieli operowac inną dziewczynę. Było mi niedobrze, miałam skręt kiszek, 5 razy sprawdziałam czy jestem dobrze ogolona ;) ogólnie nerwówka. Mąż trzymał mnie za rękę, siedzieliśmy na korytarzu, bo na sali nie wolno było, teściu gdzieś tam się też snuł...wypatrywałam swojego lekarza, któy miał mnie powiadomic o tym, że już czas się kłaśc i ciąc...
Po cięciu mąż mnie wybudzał i śmiał się z moich min ;) powiedział, że dzieciątko zdrowe i że ma 9 pkt w skali Apgar, ma 20 palców i jest śliczna :D ja się oczywiscie rozryczałam ze szczęscia. Zawieźli mnie nie sale pooperacyjną i tam już nie było tak wesoło i sympatycznie...ale o tym już pisac nie będę. Julcie zobaczyłam dopiero następnego dnia o 9 rano. Była maciupka jak mały króliczek, spokojnutka, nie płakała i wlapiała swoje śliczne oczka we mnie, dziwiąc się, że tak wyglądam
Spędzałyśmy ze sobą każdą możliwą chwilę nie mogąc się sobą nacieszyc
Tatuś od razu się w córuni zakochał, płakał ze szczęscia patrząc w jej śliczną buzię...
To chyba tyle jeśli chodzi o wspomnienia
A dziś? Dziś Julka jest małym łobuzem, uczy się chodzic i rozmawia po swojemu, ale i tak ją dobrze rozumiem
Codziennie zaskakuje mnie czymś nowym, jestem z niej bardzo dumna, jest moim najwiekszym szczęsciem i nie wyobrażam sobie jakby to było gdyby jej nie było
Przepraszam, że tak dużo.... ale w skrócie się nie dało
jeszcze raz wszystki ciociom i dzieciaczkom dziękujemy za życzenia, torciki, prezenciki i buziaczki