Witam wszystkich serdecznie
Sprawa ma się tak:
25 lipca miałam ostatnią @, przez mniej wiecej 10 dni cyklu brałam tabletki antykoncepcyjne (uprzedzajac pytania - zapomniałam ich zabrać ze soba na urlop). Po odstawieniu pojawiło się kilkudniowe plamienie.
4 września zrobilam pierwszy test ciążowy - negatywny.
14 września - dwie krechy.
W tym tygodniu byłam u lekarza i na usg (dopochwowym), które wykazało:
"jamie macicy widoczny jest pojedyńczy pęcherzyk ciązowy"
GSD- 12 mm,
CRL słabo widoczne.
W skierowaniu na usg miałam napisane 7 tc, lekarka robiąca USG powiedziała, że nie ma mowy, żeby to był 7 tydzień i kazała przyjść na kolejne badanie za tydzień. Kiedy zapytałąm się, czy coś jest źle, powiedziała "czy coś jest źle, okaże się za tydzień".
Naczytałam się na innym forum o pustych pęcherzykach ciążowych, poronieniach i coraz bardziej trzęsą mi się ręce...badanie dopiero w środę, a ja już czuję, że do tego czasu raczej nie będę sie wysypiać...
Przez te cholerne tabletki mam duuży problem z wyliczeniem, który to może być tydzień - jedyne czym się kieruję, to ten pierwszy negatywny wynik testu - tylko on wskazuje mi na "młodszą" niż to by wynikało z ostatniego @ ciąże...
Co o tym myślicie?
Pozdrawiam serdecznie,