OJ Evik bardzo mi przykro... mój piesio zaginął ponad miesiąc temu i do tej pory się nie pozbierałam... w ogóle to mój K kupił mi psa tydzień po zaginięciu mojego kundelka i męczę się strasznie, żeby tą gadzinę wychować... strasznie jest nieposłuszna, w ogóle sika często w domu, jak się na nią krzyknie to też leje od razu, wylzie na dwór, to wieczorem sobie ziębie kończyny, bo ta mała niedobrota nie chce przyleźć jak ją wołam... dzisiaj na przykład siedziała obok mnie na podłodze i gryzła kość wapniową, była tak zajęta, że się zlała pod siebie
zaczęłam krzyczeć, żę tak nie wolno, a ona w nogi, to ja za nią, bo trzeba psu pokazać, że tu siki na podłodze a nie powinno ich być, jak ją dorwałam to sie tak posikała, że całe schody musiałam wycierać, i stopy też mi olała... nie mam do niej cierpliwości po prostu... po miesiącu mieszkania w domu pies już powinien troszkę kumać chyba... najgorsze, że to takie wielkie ciele, bo to suczka mieszanka wilczur-husky, jak zrobi siku
(nawet ja tyle nie robie, nie wiem czy w ogóle ktoś tyle robi) strasznie mocno gryzie mleczakami i na dodatek lubi się w nocy obudzić i ugryźć w twarz, albo w pierś na przykład-bo ona się akurat chce bawić... Jak się nie zreformuje przez najbliższe 3 miesiące, to będzie spała, na korytarzu i to najpewniej na parterze, a nie na piętrze... ręce mi opadają zaraz po moim K jest drugą personą, która wysysa ze mnie energię i cierpliwość... zanim się dziecko urodzi to nie będe miała siły ręki podnieść... chętnie bym wyskoczyła na wakacje SAMA